czwartek, 30 marca 2017

Polska kuchnia bezglutenowa


       

       Gdy przechodzimy na dietę bezglutenową, jest dla nas oczywiste, że musimy zrezygnować z przetworów pszenicy, żyta, jęczmienia i w wielu przypadkach także owsa. Część osób z początku nie wie jednak, że w diecie bezglutenowej zakazana jest kawa zbożowa, sos sojowy, piwo i napoje słodowe (np. podpiwek), a także alkohole takie jak whisky, wódka produkowana ze zbóż (np. żyta) i gin. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że gluten może występować także w tych produktach, w których zupełnie nie spodziewamy się go znaleźć, np. jako składnik zagęszczający.

       Przykładowe produkty i dania, w których może występować gluten

      
        Wędliny, pasztety i kiełbasy

        Konserwy i gotowe dania, np. filety śledziowe w sosie

        Sosy, dressingi i keczupy

        Mieszanki przyprawowe i gotowe marynaty

        Kukurydziane lub ryżowe płatki śniadaniowe

        Nabiał, np. jogurty, twarożki lub desery mleczne

        Wyroby seropodobne, sery topione i gotowy mielony twaróg na sernik

        Gotowe sałatki

        Wyroby garmażeryjne mięsne, rybne (np kotlety)

        Gotowe dania w stołówkach czy restauracjach

        Wyroby z czekoladą

        Lody i gotowe desery
Słodycze, cukierki, gumy do żucia i żelki

        Koncentraty zup, zupy instant lub gotowe zupy z folii czy kartonu

        Niektóre napoje i koktajle

        Zamienniki mięsa dla wegetarian, np. kotlety czy parówki sojowe

        Chrupki i chipsy ziemniaczane

        Frytki, placki i inne dania z ziemniaków

        Kasze, mąki i płatki ze zbóż bezglutenowych, np. gryki, zanieczyszczone glutenem na etapie produkcji czy przechowywania
     

       Podstawą jest więc zawsze staranne czytanie etykiet! Producent musi wymienić na opakowaniu wszystkie składniki produktu oraz wyróżnić substancje alergenne, jeśli takie w nim występują. Zatem jeżeli na etykiecie widnieje informacja, że np. pulpety zawierają skrobię z pszenicy, nie powinniśmy ich kupować i spożywać.
Należy także unikać kupowania produktów, które w składzie nie zawierają wprawdzie zbóż glutenowych, ale na opakowaniu producent umieścił adnotację typu „produkt może zawierać śladowe ilości glutenu/pszenicy” albo „w zakładzie używa się zbóż zawierających gluten”.

       Jeśli wykluczymy z diety gluten, nie może być mowy o drobnych odstępstwach. Albo eliminujemy go całkowicie, albo nie jesteśmy na diecie bezglutenowej. Osobom, które muszą ściśle przestrzegać diety bezglutenowej, mogą zaszkodzić nawet śladowe ilości tego białka.

       Za produkt bezglutenowy można uznać tylko taki, który zawiera nie więcej niż 20 mg glutenu na kilogram. Producenci mogą starać się o certyfikat poświadczający, że produkt jest bezglutenowy. Jeśli posiadają taki certyfikat, na opakowaniu jest widoczny symbol przekreślonego kłosa. Oznacza to, że produkcja jest ściśle kontrolowana, a ewentualną zawartość glutenu w gotowych wyrobach regularnie sprawdzają audytorzy.

       Owies na diecie bezglutenowej

       Spożywanie owsa przez osoby będące na diecie bezglutenowej od lat budzi kontrowersje. Owies zawiera aweninę – białko, które zalicza się do glutenu. Dość często jest ono dobrze tolerowane przez osoby z celiakią i nie powoduje takiej reakcji immunologicznej jak białka pszenicy, żyta czy jęczmienia. Niewskazane jest jednak spożycie przetworów owsa dostępnych w masowej sprzedaży, ponieważ mogą być one bardzo zanieczyszczone glutenem pochodzącym z innych zbóż.

       Specjaliści zwracają jednak uwagę na to, że część pacjentów, u których konieczne jest stosowanie diety bezglutenowej, np. osób ze zdiagnozowaną alergią i chorych na celiakię, nie toleruje dobrze owsa i zboże to należy całkowicie wykluczyć z ich jadłospisu.
Zanim zacznie się komponować dietę bezglutenową, zawsze należy najpierw zwrócić się do specjalisty, który oceni indywidualny stan zdrowia chorego i potrzeby jego organizmu. Czasem zalecenia, które są właściwe dla większości pacjentów, nie sprawdzają się w przypadku konkretnej osoby.

       Od pewnego czasu można kupić przetwory owsiane (np. płatki) certyfikowane jako bezglutenowe. Uważa się, że ich umiarkowane spożycie nie szkodzi osobom, które muszą przestrzegać diety bezglutenowej z powodu celiakii, aczkolwiek lepiej wprowadzać je stopniowo, obserwując reakcję organizmu. Ponadto nie powinno się ich włączać do jadłospisu bezpośrednio po rozpoczęciu diety bezglutenowej, ale po pewnym czasie, tak aby móc stwierdzić, czy ich spożycie nie wywołuje objawów nietolerancji. Zaleca się także, by nie przekraczać spożycia dziennej ilości owsa wynoszącej 50 g. U dzieci porcja ta jest mniejsza i wynosi 25 g na dzień.
Zboża i produkty bezglutenowe

       Prawidłowo zbilansowana dieta powinna się opierać na węglowodanach złożonych, których dostarczają warzywa, zboża i nasiona strączkowe. Na szczęście istnieje grupa zbóż, które nie zawierają glutenu i mogą być bezpiecznie spożywane przez osoby będące na diecie bezglutenowej. W Polsce najczęściej kupowane i jadane są przede wszystkim: ryż, gryka, proso i kukurydza. Mniej popularne w naszym kraju produkty bogate w skrobię, a przy tym naturalnie bezglutenowe, to tapioka, maniok i sorgo. Coraz większą popularność zyskują amarantus, komosa ryżowa (quinoa) oraz teff (miłka abisyńska). W specjalistycznych sklepach można też kupić mąki z kasztanów jadalnych, soi, ciecierzycy czy lnu, a także wiele innych niezawierających glutenu. Ich dobór i mieszanie wymaga pewnego doświadczenia i zachowania odpowiednich proporcji.
produktów łatwo dostępnych i tanich, niezawierających glutenu, warto wymienić nasiona roślin strączkowych takich jak: bób, fasola, groch, soczewica, ciecierzyca oraz oczywiście ziemniaki.

       Glutenu nie zawierają też naturalnie warzywa i owoce, mięso, ryby i nabiał – o ile oczywiście w procesie produkcji czy przetwarzania nie zostały nim zanieczyszczone.

       Mieszanki mąk bezglutenowych

       Pieczenie i gotowanie z użyciem mąk bezglutenowych wymaga pewnej wprawy i doświadczenia. Zazwyczaj najlepsze efekty daje wymieszanie w proporcjach różnych typów mąk.

       W ostatnich latach na rynku pojawiło się wiele nowych produktów, ktore nie zawierają glutenu, co znacząco ułatwiło pacjentom stosowanie diety bezglutenowej i poprawiło ich komfort życia. Dotyczy to zarówno gotowych wyrobów, np. biszkoptów, ciast, bułek, jak i mieszanek mąk bezglutenowych służących do własnoręcznego wypieku pieczywa lub ciast. Zazwyczaj mąki te powstają na bazie skrobi kukurydzianej. Często w ich składzie pojawia się mąka ryżowa, skrobia ziemniaczana, bezglutenowa skrobia pszenna oraz rozmaite dodatki zagęszczające, które mają imitować działanie glutenu w cieście. Gluten to bowiem ten składnik mąki, który nadaje sprężystość i elastyczność ciastom.

       Warto zaopatrzyć się w mieszankę uniwersalną oraz mieszanki specjalnie przeznaczone do domowego wyrobu pieczywa, słodkich wypieków, a nawet pierogów czy makaronów. Poszczególne mieszanki różnią się składem i właściwościami, co korzystnie wpływa na efekt końcowy.

       Do pieczenia chleba i ciast bezglutenowych można używać – oprócz popularnych mąk – także mąki migdałowej. Wymieszana z innymi rodzajami mąk pozwala na upieczenie smacznych wypieków o dobrej konsystencji. Niestety jej wadą jest wysoka cena.

       Warto też kupić kilka rodzajów mąk bezglutenowych i eksperymentować z własnymi mieszankami. Dobre efekty można zazwyczaj osiągnąć, zamieniając około 10% mąki podstawowej z przepisu mąką z ciecierzycy, kasztanów jadalnych czy tapioki.

       Zdrowa dieta bez glutenu – unikanie niedoborów pokarmowych

       Mąka pszenna czy żytnia jest nie tylko źródłem węglowodanów, czyli skrobi. Dostarcza również wielu witamin oraz składników mineralnych, które trzeba czymś zastąpić, gdy musimy wyeliminować z diety żyto bądź pszenicę. Dotyczy to również np. kaszy jęczmiennej i płatków owsianych, które także mogą być wykluczone z jadłospisu. Białko i skrobia występujące w zbożach też są potrzebne w codziennym menu. Z tego względu nie zaleca się całkowicie rezygnować z pieczywa i produktów mącznych, na co często decydują się niektóre osoby przechodzące na dietę bezglutenową.

       Najlepiej kierować się zasadą różnorodności w codziennym żywieniu – wybierać zróżnicowane produkty z gryki, ryżu, prosa i wzbogacać czasem dietę produktami takimi jak ziarna komosy ryżowej (quinoa), amarantus czy teff – bogatymi w składniki odżywcze. Należy też często sięgać po naturalnie niezawierające glutenu orzechy i nasiona, np. słonecznika, dyni, lnu, oraz regularnie jadać warzywa strączkowe (cieciorkę, groch, fasolę, soczewicę, bób) i ich przetwory – o ile oczywiście są dobrze tolerowane przez przewód pokarmowy.

       Poniżej znajduje się zestawienie składników odżywczych, których niedobór stosunkowo często zdarza się osobom przestrzegającym diety bezglutenowej. Wymieniono także produkty spożywcze, które warto jadać, by w porę zapobiegać tym niedoborom.

       Magnez

       Występuje w fasoli, orzechach i migdałach, ziarnach lnu, kaszy gryczanej, teffie, pestkach słonecznika, kakao, zielonych warzywach liściastych, np. szpinaku czy natce pietruszki, a także w ziarnach komosy ryżowej.

       Żelazo

       Jego źródłem jest przede wszystkim czerwone mięso, podroby, ryby i jaja. Znajdziemy je także np. w amarantusie, kaszy gryczanej, teffie, fasoli i grochu, wiórkach kokosowych, sezamie, kaszy jaglanej, komosie ryżowej, ziarnach lnu, suszonych morelach, pestkach dyni i słonecznika, koperku, natce pietruszki, szpinaku czy burakach. Należy jednak pamiętać, że żelazo pochodzenia roślinnego słabo się przyswaja, dlatego warto w jednym posiłku spożyć także dobre źródło witaminy C, która poprawia jego wchłanianie. W tym celu trzeba dodać do posiłku np. paprykę, pomarańcze, kiwi, cytrynę, pomidory czy truskawki. Natka pietruszki zawiera zarówno dużo witaminy C, jak i żelaza, więc jest niezwykle cennym produktem.

       Cynk

       Znajduje się w ziarnach lnu, komosie ryżowej, sezamie, dzikim ryżu, orzechach, nasionach i kaszach – gryczanej i jaglanej. Składnik ten znajdziemy również w mięsie, rybach i jajkach.

       Selen

       Występuje np. w produktach zbożowych – w owsie, amarantusie, komosie ryżowej, a także w rybach morskich, ziarnach lnu, nasionach słonecznika i orzechach – szczególnie w brazylijskich.
Czasem oprócz diety bezglutenowej z powodu nietolerancji laktozy lub współistniejącej alergii na białko mleka krowiego trzeba jednocześnie stosować dietę bezmleczną (według wskazań lekarza). Wyeliminowanie mleka i jego przetworów wiąże się z możliwym niedoborem wapnia i zwiększonym ryzykiem osteoporozy.

       By temu zapobiec, warto spożywać pokarmy roślinne bogate w wapń – np. orzechy laskowe, migdały, pestki słonecznika, sezam, ziarna lnu, suszone figi i morele, mak, fasolkę szparagową, kalafior i brokuły, brukselkę, kapustę, soczewicę, fasolę, bób, jarmuż, żółtka jaj, sardynki/szprotki, amarantus.

       Ważna jest również podaż magnezu, którego źródła opisano na stronie obok, jak również witaminy D obecnej głównie w tłustych rybach – np. śledziach, makreli, łososiu, w żółtkach, maśle oraz nabiale.
Komponowanie racjonalnej i urozmaiconej diety bezglutenowej wymaga wiedzy i wprawy. W związku z tym osoby zdrowe nie powinny ulegać chwilowej modzie polegającej na wykluczeniu z menu glutenu. Przejście na dietę bezglutenową należy starannie przemyśleć i najlepiej skonsultować się w tej sprawie ze specjalistą. Oczywiście warto wcześniej przeprowadzić odpowiednią diagnostykę, która pokaże, czy wyeliminowanie glutenu z diety jest w naszym przypadku rzeczywiście konieczne. Nie powinno się rezygnować ze spożywania tego białka przed planowaną diagnostyką lub w jej trakcie, by nie spowodować ewentualnego zafałszowania wyników. Stosowanie źle zbilansowanej diety bezglutenowej może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.

środa, 29 marca 2017

Kiedy trzeba zrezygnować z glutenu?


       Gluten jest białkiem występującym w zbożach – pszenicy, jęczmieniu oraz życie. Nadaje ono pożądaną elastyczność i lepkość wyrobom z mąki. W owsie również występuje białko zaliczane do glutenu (tzw. awenina). Wciąż trwają badania nad jego wpływem na stan chorych na celiakię. Wydaje się, że w małych ilościach białko owsa jest dobrze tolerowane przez osoby cierpiące na to schorzenie. Jest to jednak kwestia indywidualna.
Rozróżniamy kilka stanów chorobowych, które wymagają czasowego lub trwałego wyeliminowania glutenu z diety. Do najpopularniejszych z nich należą:

      
        Celiakia (zwana również chorobą trzewną). Jest to choroba o podłożu im­munologicznym, polegająca na tym, że organizm nie toleruje glutenu otrzymywanego wraz z pożywieniem. Wówczas białko to działa szkodliwie na układ pokarmowy: powoduje zanik kosmków jelitowych i prowadzi do upośledzonego wchłaniania potrzebnych składników pożywienia, a w konsekwencji – do wielu przykrych objawów. Objawy celiakii mogą być skąpe, dlatego choroba często pozostaje niewykryta przez dłuższy czas. W przypadku stwierdzonej celiakii konieczne jest całkowite i trwałe wykluczenie glutenu z pożywienia.

        Alergia na gluten. Jest to nieprawidłowa reakcja organizmu na białka zbóż przyjmowane z pokarmem.
W zależności od typu alergii objawy mogą wystąpić natychmiast po spożyciu glutenu lub dopiero po wielu godzinach. Mogą to być symptomy stosunkowo łagodne, np. w postaci wysypki, lub bardzo ciężkie, takie jak wstrząs anafilaktyczny, który jest śmiertelnym zagrożeniem życia. W przypadku alergii na gluten dieta bezglutenowa jest podstawą leczenia i trzeba ją stosować przez całe życie. Część dzieci cierpiących na alergię „wyrasta” z niej po okresie dojrzewania.

        Nadwrażliwość na gluten. Jest to stan, w którym na podstawie dostępnych metod diagnostycznych nie ma przesłanek do stwierdzenia celiakii lub alergii na gluten, a mimo to pacjent kilka lub kilkanaście godzin po spożyciu glutenu odczuwa dolegliwości bądź ma objawy charakterystyczne dla celiakii, np. biegunkę, bóle brzucha, wysypkę, osłabienie, bóle głowy, przewlekłe zmęczenie itp. Problem ten diagnozuje się, wykluczając celiakię i alergię oraz obserwując samopoczucie pacjenta po wyeliminowaniu z diety glutenu i po późniejszej prowokacji glutenem. Jeśli wykluczenie glutenu powoduje ustąpienie przykrych objawów, zalecana jest dieta bezglutenowa.
     


 WIĘCEJ INFORMACJI I PRZEPISÓW W: Polska kuchnia bezglutenowa>>>

wtorek, 28 marca 2017

Historia Hygge


Historia
Praktykowanie hygge jest symbolem narodu duńskiego od wielu lat. Hygge to jedno z codziennych słów, które opowiadają historię duńskiego życia. Wywodzi się ono ze staronordyckiego słowa hu, oznaczającego „myśl, umysł i odwagę”. Staronordycka forma hyggja (będąca odpowiednikiem staroangielskiego hycgan i staro-wysoko-niemieckiego hyggen) oznaczan „myśleć”. Słowo hygge zostało zapożyczone od Norwegów pod koniec XIX w. albo na początku XX w.; w języku duńskim słowo to oznacza „pocieszać” albo
„zachęcać”.
Każdy obcokrajowiec przebywającyb w Danii bez trudu rozpozna to, co duńskie. Hygge („przytulność”), tryghed („bezpieczeństwo”) i trivsel („dobre samopoczucie”) to trzy gracje duńskiej kultury i życia społecznego.
Jonathan M. Schwartz
Duńczycy potrafią docenić w życiu małe rzeczy i jak najlepiej wykorzystywać to, co mają do dyspozycji.
Kładą nacisk na wewnętrzną sferę ludzi, miejsc i rzeczy.
Współczesna Dania wywodzi się ze stopniowo rozdrabnianego wielkiego duńskiego imperium kolonialnego, które kiedyś rozciągało się od Grenlandii aż po Islandię i obejmowało Norwegię, południową Szwecję, północne Niemcy i dzisiejszą Danię aż do wysp Morza Bałtyckiego. Ale po tym, jak w XIX w. Dania została zmuszona do oddania dużej części swojego terytorium, włącznie z przepięknymi górskimi krajobrazami dzisiejszej Norwegii, Duńczycy zaczęli utożsamiać się z małym terenem i jego wewnętrznym krajobrazem.
Nie opłakiwali porażki militarnej swojego kraju, lecz cieszyli się tym, co zyskali wewnątrz. Duńczycy nie tylko pogodzili się z oddaniem gór w zamian za łagodniejsze formy nizin i liczne małe wyspy, ale także zaczęli je idealizować. Poszukali tożsamości we własnym wnętrzu i położyli nacisk na wewnętrzną przestrzeń, traktując ją jak rzeczywistość, która rządzi się własnymi prawami.
Nowa tożsamość narodowa Duńczyków została ukształtowana w epoce oświecenia.
Ważną rolę odegrały tu nauki Nicolaia Frederika Severina Grundtviga (1783 – 1872) i jego projekt folkeoplysning, który dotyczył całościowego, powszechnego oświecenia. Grundtvig odwoływał się do wartości oświecenia związanych z osobistą wolnością, czerpał inspirację z mitologii nordyckiej i — przede
wszystkim — był przeciwnikiem elityzmu. Wierzył, że fundamentem narodowej tożsamości jest poczucie przynależności. Twierdził, że Dania nie powinna dążyć do podbijania nowych terenów, lecz szukać dobrobytu w zdrowiu i samopoczuciu swoich obywateli. Uważał również, że każdy Duńczyk powinien mieć dostęp do edukacji i życia na odpowiednim poziomie — dotyczyło to w szczególności rolników, którzy stanowili większość narodu duńskiego. Grundtvig został liderem ruchu Danish Folk High School, gwarantującego możliwość kontynuowania nauki przez całe życie. Nauczał głównie za pomocą pieśni i hymnów, kładąc podwaliny pod tradycję wspólnego śpiewania, która trwa do dzisiaj.
W większości duńskich domów do dziś można znaleźć egzemplarz śpiewnika Folk High School. Duńczycy nadal chętnie śpiewają pieśni ideologiczne podczas różnych uroczystości. Pieśni te opowiadają o takich wartościach jak prostota, radość, odwzajemnianie się, wspólnota i przynależność, będących fundamentem hygge.
Hygge jest rezultatem pewnego społecznego etosu, który powstał w Danii na przełomie XIX i XX w.
W tamtym czasie zaszła w społeczeństwie ważna przemiana — z uprzemysłowionego i zurbanizowanego zmieniło się ono na takie, dla którego ważniejsze są czas wolny, autentyczność, racjonalizm naukowy i wygoda domowego życia. Kultura elit została potępiona i uznana za płytką przez powiększającą się klasę średnią, która kładła nacisk na rodzinę i intymność.
Historia Danii, jej egalitaryzm, liberalizm i stawianie na pierwszym miejscu wolności i dobrego samopoczucia sprawiły, że Duńczycy nauczyli się żyć chwilą.
Hygge to ułatwia. To słowo otwiera przed nami mały wszechświat, w którym rządzą sens i nieograniczone możliwości, dając nam wiele powodów do radości.
W tej książce
Nie trzeba być Duńczykiem, żeby zrozumieć, czym jest hygge, i czerpać radość z jego praktykowania. Wszyscy znamy ogólne wartości, które leżą u podstaw hygge, takie jak przynależność, zaufanie, więź, wspólnota, wzajemność, pobratymstwo, bezpieczeństwo, dom, zadowolenie, autentyczność, obecność i miłość.
Ta książka ma zachęcić do dokonania drobnych zmian w swoim zachowaniu i myśleniu, po to aby wprowadzić więcej hygge do codziennego życia.
Pomaga lepiej zrozumieć całą koncepcję i podpowiada, jak przełożyć ją na praktykę.
Hygge daje nam mocne ramy, które pomagają zaspokajać typowe ludzkie potrzeby i pragnienia. Pod niematerialnymi nagrodami kryje się prosta, materialna struktura. Aby nauczyć się praktykować hygge, trzeba wykonać konkretne działania, które przywołają jego ducha — dawać innym schronienie, gromadzić się, otaczać się, obejmować, pocieszać i ogrzewać samych siebie oraz siebie nawzajem. Kultywowanie takich cnót
jak równowaga, umiarkowanie, troska i poszanowanie tradycji na dalszych etapach pomoże Ci wnieść do Twojego życia jeszcze więcej hygge.
Jak na tak nieskomplikowane przeżycie hygge jest wielopoziomową koncepcją; fenomenem, który traci część swojego znaczenia, gdy zostanie podzielony na osobne elementy. Każdy z rozdziałów tej książki opisuje zarówno niematerialne, jak i materialne aspekty hygge, ponieważ są one ze sobą nierozerwalnie połączone.
Każdy człowiek ma własny, indywidualny sposób na kultywowanie hygge, a w tej książce znajdziesz podpowiedzi,
jak wpleść hygge do codziennego życia.
Motywy tematyczne
Istnieją trzy ważne motywy tematyczne, które są widoczne w każdym sposobie praktykowania hygge:
wewnętrzność, kontrast i nastrój. Wszystkie wspierają się nawzajem i poszerzają swoje znaczenie, pomagając nam zrozumieć całą koncepcję.
Wewnętrzność
Z koncepcją hygge wiąże się świadomość przestrzeni — zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Wewnętrzność to pogląd obejmujący dyskretną, ograniczoną obecność, która jest elementem relacji z innymi ludźmi, z miejscami oraz z upływem czasu. Kiedy włączamy tryb hygge, czujemy, że jesteśmy we właściwym miejscu, ale mamy świadomość, że to schronienie ma granice — fizyczne oraz czasowe. Koncepcja hygge wywodzi się z kultury, która kładzie duży nacisk na wewnętrzną przestrzeń i celebruje cichą stabilność indywidualnej tożsamości. Umysł, dom i kraj to właśnie wewnętrzność hygge.  
To brzmi sensownie, że codzienne przeżycia i  praktykowanie czegoś takiego jak hygge nie mogą być zarezerwowane tylko dla Skandynawów, ale powinny być współdzielone z innymi społeczeństwami, które tak bardzo pielęgnują koncepcję wewnętrzności, że wysuwają ją na pierwszy plan.
Jeppe Trolle Linnet
Kontrast
Wewnętrzność, która wymaga zrozumienia powiązania między wnętrzem a zewnętrzem, kieruje naszą uwagę  na drugi ważny wątek tematyczny, jakim jest kontrast.
Podczas praktykowania hygge czujemy się nieco zdystansowani od świata zewnętrznego — odczuwamy kontrast pomiędzy poczuciem, że znajdujemy się w centrum chwili przyjemności, a świadomością, że życie wokół nas nieprzerwanie się toczy.
Nasze doświadczanie kontrastu jest wzmocnione przez warunki przestrzenne, czasowe i społeczne:
wnętrze — zewnętrze, schronienie — ekspozycja, ciepło — zimno, dzień — noc, światło — cień, bezruch — aktywność, dogadzanie sobie — ograniczanie się, relaks — praca, niezależność — społeczeństwo, równość — hierarchia, pokój — konflikt.
Nastrój
Hygge często jest kojarzone z duńskim słowem stemning, oznaczającym „nastrój”. Hygge polega na tworzeniu harmonijnego nastroju, który daje nam poczucie ciepła i zadowolenia.
Użycie
Słowo hygge jest swobodnie używane do opisywania
pomieszczeń, budynków, domów, przyjęć, ludzi
i czynności.
Hygge jest często używane w mowie potocznej
w następujących formach:
Rzeczownik
Hygge
Czasowniki
Bezokolicznik (podstawowa forma czasownika):
at hygge
Z rdzenia hygge wywodzą się dwa czasowniki:
1.
hygger — czas teraźniejszy ciągły, nowy czasownik
nieprzechodni
hyggede (czas przeszły)
at have det hyggeligt — znajdować się w sytuacji, którą
można określić mianem hygge
2.
hygger sig — starsza forma; czasownik przechodni
(„hygge się”)
hygger sig dotyczy indywidualnego przeżywania
hygge i kładzie nacisk na dobre samopoczucie
danej osoby.
Zaimek zwrotny sig („się”) wskazuje na osobistą
perspektywę, odbierając słowu hygge niektóre jego
społeczne konotacje.
Wyrażenia z czasownikiem hygge są często używane
w mowie potocznej, zwłaszcza przy pożegnaniach:
Hyg dig!
Ka’ du hygge dig!
Du må hygge dig!
Wszystkie oznaczają „Obyś miał (miała) hygge!” —
można to porównać do „baw się dobrze”, z tym że
znaczenie tych słów jest dużo szersze.
Przymiotnik
Hyggelig (w duchu hygge)
Det var hyggeligt — To było hyggeligt
Przymiotnik, który opisuje wydarzenie albo ruch,
na przykład en hyggelig aften — „wieczór, który jest
hyggelig”.
Można też użyć tego przymiotnika do opisania
miejsca, na przykład en hyggelig by — „miasto, które
jest hyggelig” (albo „miasto, w którym panuje duch
hygge”).
Popularne słowa złożone
Rzeczowniki:
hyggeaften — wieczór w duchu hygge
hyggebelysning — oświetlenie w duchu hygge
hjemmehygge — dom w duchu hygge
hyggekrog — róg w duchu hygge
råhygge — mocne, autentyczne hygge
julehygge — bożonarodzeniowe hygge
Czasowniki:
at julehygge — praktykować hygge w Boże Narodzenie
at hyggesnakke — prowadzić rozmowę w duchu
hygge


 ZOBACZ CAŁOŚĆ:

piątek, 24 marca 2017

Hygge

Wspaniale jest być — nikt nigdy nie
powinien być niczym innym.
Mogens Lorentzen

Słowo hygge zyskało ogromną popularność w ostatnich latach, ale sama koncepcja nie jest nowa. Ta praktyka jest tak samo stara jak gromadzenie się wokół ogniska i dzielenie się jedzeniem z najbliższymi.
W każdym języku słowa wywodzą się z kultury, historii, topografii i miejsca. Są kształtowane przez czas i nawyki i przekazywane z jednego pokolenia na drugie za pomocą opowiadań, rytuałów i wartości. Hygge pomaga wyjaśnić, co to znaczy być człowiekiem.
To część globalnego słownika, który przemawia do naszego człowieczeństwa i jest odpowiedzią na naszą podstawową ludzką potrzebę przynależności. Jest to stare słowo w nowym języku —zaczynamy je badać w imię wspólnych wartości, które nas łączą.

Szczęście jest jak motyl; im bardziej
go gonisz, tym bardziej ci ucieka, lecz
gdy zwrócisz swoją uwagę ku innym
rzeczom, przyfrunie i usiądzie łagodnie
na twoim ramieniu.
Henry David Thoreau

Duńczycy, którzy należą do najszczęśliwszych narodów na świecie, praktykują hygge od setek lat. Wysoki standard życia, przyzwoita opieka medyczna, równość płci, dostępna edukacja i sprawiedliwa dystrybucja bogactwa — to wszystko ma wymierny wpływ na poziom  szczęścia Duńczyków. Celowa pogoń za szczęściem nie zawsze pomaga je znaleźć. Istotą życia w Danii — i kluczem do hygge — jest głęboko pojmowana stabilność, jaką daje zadowolenie.
Kiedy jesteśmy zadowoleni, nasze codzienne działania są przesycone cichą satysfakcją, którą dzielimy z najbliższymi. Stajemy się świadomi samopoczucia innych ludzi i czujemy się za nie odpowiedzialni, a oni tak samo traktują nas. Hygge definiuje sposób bycia, który polega na troszczeniu się o innych i o siebie samego.
W dzisiejszym intensywnym, skomplikowanym życiu hygge jest prostą codzienną praktyką, która pomaga nam się zaangażować, dostroić do otoczenia i poczuć prawdziwą empatię oraz zachwyt.
Hygge odnosi się do działalności człowieka i interakcji, jakie zachodzą na całym świecie. Włączanie trybu hygge jest uniwersalną siłą napędową widoczną w małych rytuałach, gestach i codziennych sytuacjach, które łączą i definiują nas wszystkich.
Wszyscy praktykujemy hygge — na przykład wtedy, gdy zasiadamy przy stole do wspólnego posiłku, gromadzimy się wokół ogniska, które rozjaśnia ciemną noc, zajmujemy miejsce w rogu w pobliskiej kawiarni albo owijamy się szczelnie kocem, siedząc na plaży w chłodny wieczór. Układanie łyżek na stole, pieczenie ciasta w piekarniku, kąpanie się przy świetle świec,
leżenie samotnie w łóżku z butelką gorącej wody i dobrą książką — to wszystko są sposoby na hygge.
Hygge pomaga odnaleźć sens życia w zwykłych, codziennych czynnościach. Dzięki niemu dostrzegamy świętość w tym, co świeckie, i nadajemy szczególny kontekst zwyczajnym sytuacjom, tak aby zamieniły się w coś niezwykłego.

Większość ludzi goni
za przyjemnością w takim pośpiechu,
że przebiega obok niej.
Søren Kierkegaard
Hygge pojawia się wtedy, gdy oddajemy się przyjemności chwili w całej jej prostocie. Jest obecne w czynnościach, które nadają wartość i sens naszemu codziennemu życiu, sprawiając, że czujemy się swobodnie i na miejscu.
W czasach globalnej niestabilności zdystansowaliśmy się od siebie i od swojego otoczenia. Przestaliśmy dostrzegać bezpośredniość, komfort i prawdziwość w tym, co jest dosłowne i rzeczywiste, dlatego musimy poszukać alternatywnych sposobów na konsumowanie i budowanie więzi. Słowo hygge oznacza styl bycia, który wprowadza ciepło i człowieczeństwo do naszych domów, szkół, zakładów pracy, a także całych miast
i narodów.

Hygge wywodzi się ze społeczności, która skupia się bardziej na ludziach niż na rzeczach. Jest powiązane z językiem miłości i odzwierciedla koncepcję, według której prawdziwe bogactwo nie leży w tym, co gromadzimy, lecz w tym, czym możemy się dzielić.

czwartek, 23 marca 2017

Alkaliczny detoks


Detoks zmienia życie, a najlepszym potwierdzeniem tych słów jest to, że większość osób, które choć raz solidnie przeprowadziły detoks i przekonały się, jakie przynosi efekty, systematycznie go powtarza. Tak było i ze mną. Dlaczego? Bo korzyści, zarówno te, które widać, jak i te niewidoczne, takie jak poprawa samopoczucia, są tak duże, że nie sposób ich nie docenić. Pozostają w pamięci i kończąc detoks, wiemy, że za jakiś czas zdecydujemy się na następny.
Zachęcam Was, abyście spróbowali przeżyć to doświadczenie. To zaledwie dwa tygodnie, podczas których bardzo wyraźnie odczujecie zmianę, dlatego naprawdę warto podjąć wyzwanie.
 Zdarza się, że niektórzy z nas uparcie trzymają się niezdrowych nawyków i lubią powtarzać, że „na coś trzeba umrzeć” (zapewne aby usprawiedliwić się przed samym sobą). Nie chodzi jednak o to, jak zakończymy życie, lecz o jego jakość na co dzień. Czy lepiej budzić się pełnym energii, radości i ciekawości, co przyniesie nadchodzący dzień, czy zmęczonym i w kiepskim humorze? Wszystko zależy od naszych nawyków. Wiele osób nie wierzy, że uwolnienie ciała od toksyn i spożywanie wartościowych, naturalnych produktów i potraw ma znaczenie dla naszego samopoczucia psychicznego. Przekonajcie się o tym sami!
 Szukamy rozwiązania problemów z urodą, próbujemy zaradzić dolegliwościom, stosując różnorodne środki – ich reklamy obiecują, że efekty będą niesamowite. Jednak nawet gdy następuje poprawa, po miesiącu czy dwóch problemy wracają. Nic dziwnego, bo działanie takich środków jest albo powierzchowne, albo ukierunkowane jedynie na likwidację objawu (np. bólu czy wyprysków). Tymczasem w organizmie, w którym brakuje równowagi, w którym źle działa układ trawienny, w którym zgromadzonych jest dużo toksyn i kwasów, nadal zachodzą procesy prowadzące do pogłębiania naszych problemów ze zdrowiem, samopoczuciem, urodą czy zbędnymi kilogramami. Ich źródło nie zniknęło, co najczęściej oznacza, że sytuacja się pogarsza.
 Z pełną odpowiedzialnością powiem, że to detoks i alkaliczne odżywianie spełniają większość obietnic, o których słyszymy w reklamach kosmetyków, suplementów i środków na różne dolegliwości.
 Odczuwasz bóle? Łatwo łapiesz infekcje? Męczą cię różne dolegliwości? Przeprowadź detoks i przestaw się na alkaliczne odżywianie.
Rozdwajają ci się włosy, łamią paznokcie? Pękają wargi? Pojawiają się wypryski lub inne zmiany na skórze? Przeprowadź detoks i przestaw się na alkaliczne odżywianie.
 Czujesz zmęczenie? Źle sypiasz? Masz problemy z pamięcią i koncentracją? Przeprowadź detoks i przestaw się na alkaliczne odżywianie.
 Czyżby detoks był remedium na wszystkie te problemy i dolegliwości? Tak! A nawet więcej, bo dobre oczyszczenie organizmu przywraca jego zdolności do samouzdrawiania i chroni przed chorobami. Nie twierdzę, że nie należy stosować innych metod wspomagających organizm, uważam jednak, że detoks, podobnie jak odżywianie się z dbałością o równowagę kwasowo-zasadową, powinien leżeć u podstaw wszelkich innych działań służących utrzymaniu naszego organizmu w dobrej formie.
Nawet (a może tym bardziej) osoby chore powinny, w porozumieniu z lekarzem, oczyścić organizm z toksyn i złogów. To na pewno nie zaszkodzi, a może wspomóc proces zdrowienia.
 Tabletki zlikwidują objawy, nie poprawią jednak trwale naszego samopoczucia. Jeśli chcemy być zdrowi i dobrze się czuć, nie możemy leczyć tabletkami takich objawów, jak np. wzdęcia, niestrawność, pryszcze i problemy skórne, bóle, bezsenność, apatia, nerwowość, zgaga itp. Musimy przywrócić równowagę w organizmie, „uporządkować” układ pokarmowy, dbając o jego czystość i florę jelitową, zadbać o gruntowne oczyszczenie organizmu z toksyn, a potem dostarczyć mu składniki pokarmowe z nieprzetworzonej żywności. Gdy to zrobimy, nie będą nam potrzebne leki (mam na myśli leki dostępne bez recepty), których reklamy dosłownie nas zalewają.
 Przy różnych okazjach powtarzam jak mantrę: przeprowadźcie detoks, bo daje szansę na trwałą zmianę. Przynosi wspaniałe efekty i często jest początkiem zdrowych nawyków. Aby się przekonać, że tak jest, nie wystarczy przeczytać o tym w książkach – doświadczcie korzyści, jakie niesie detoks, przekonajcie się na własnej skórze, że możecie czuć się lepiej. Przeczytajcie więc tę książkę, a potem nie czekajcie – przeprowadźcie detoks.
 Mam nadzieję, że po lekturze mojej książki nie będziecie mieli wątpliwości, dlaczego oczyszczanie organizmu jest tak ważne. Dowiecie się z niej, jak je przeprowadzić, jak się do niego przygotować i jak prawidłowo je zakończyć.
 Po tym, gdy ukazała się moja pierwsza książka, Alkaliczny styl życia (również wydana przez Muzę), otrzymałam mnóstwo e-maili – wiele osób pisało o tym, że podjęło decyzję o przeprowadzeniu kuracji oczyszczającej, zadawało mnóstwo pytań. To dla mnie największa nagroda, ale też doping – dlatego postanowiłam napisać książkę poświęconą oczyszczaniu organizmu, rozwijającą kwestie, o których w pierwszej książce zaledwie wspomniałam.
Wszystko, o czym napisałam w tej książce, osobiście sprawdziłam i przetestowałam. Nie tylko zresztą ja, lecz także mnóstwo osób, które przeprowadziły detoks pod moim okiem.
 Wszystkie formy detoksu zaproponowane w tej książce odmieniły moje życie i, mam nadzieję, że odmienią też Wasze. Wybierzcie tę, której w danym momencie najbardziej potrzebujecie, która wydaje Wam się najbardziej możliwa do przeprowadzenia, i PRZEPROWADŹCIE DETOKS!
 Aby potwierdzić skuteczność zarówno detoksu, jak i alkalicznego stylu życia, w ramkach zamieściłam cytaty pochodzące z otrzymanych listów, komentarzy, które pojawiły się na moim blogu, fanpage’u oraz na stronach wydarzeń grup na Facebooku prowadzonych przeze mnie lub przez Mariusza Dobrowolskiego.
To był mój pierwszy detoks. Zakodowałam się na niego, bo chciałam sprawdzić, jak to będzie, czy dam radę. Przez pierwsze dni czekałam na „trudne chwile” i złe samopoczucie (tyle się naczytałam), ale się nie doczekałam. W zamian dostałam dużo, niesamowicie dużo energii – co budziło moje zdziwienie i niedowierzanie – zdrowy sen, promienną cerę. W pakiecie była też utrata wagi – 5 kilogramów, i niezwykła wręcz lekkość umysłu – radość z tego, że robię coś dla siebie, a także, że nie wymaga to wcale tak wielu wyrzeczeń! Teraz wiem, że było warto i że kolejny detoks na jesieni będzie jak dobry nawyk. Raz w tygodniu będzie dzień owocowo-warzywny dla całej rodziny. Bardzo się cieszę, że znalazłam alkaliczną stronę życia!
Korzyści z mojego pierwszego detoksu, który przeprowadziłam kilkanaście lat temu, były spektakularne. Tak bardzo zadziwiły mnie i przekonały, że od tamtej pory przeprowadzałam detoks przynajmniej raz w roku. Wrażenia z tamtych pierwszych doświadczeń pamiętam do dziś i często wspominam o nich na wykładach i warsztatach. Były dla mnie potwierdzeniem, że detoks jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie możemy dla siebie zrobić. Choć musimy zaakceptować pewne ograniczenia, daje naszemu ciału taką siłę i regenerację, jakiej nie zapewni żaden urlop, zabiegi spa czy inne działania, które podejmujemy, by poprawić swoje samopoczucie, a na które zupełnie niepotrzebnie wydajemy dużo pieniędzy.
 Po odpowiedniej lekturze przygotowywałam się do pierwszego detoksu jak do święta (tak jest do dziś, choć teraz już wiem, że ten czas to JEST święto).
 Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, w tamtym czasie bardzo bolały mnie stawy. Czułam się zmęczona i fizycznie, i psychicznie, a ból tylko pogłębiał złe samopoczucie, ponieważ bałam się o to, jak będę funkcjonowała w przyszłości, skoro już koło trzydziestki nie mogę poruszać ręką, a ból kolan nie mija nawet na chwilę. Lekarze mówili, że mam stawy i kości jak osiemdziesięcioletnia kobieta (dodajmy, że zaniedbana, bo to, że osiągamy wiek rozumiany jako starość, wcale nie oznacza, że musimy mieć problemy ze stawami i układem kostnym). Podobnie oceniali też kondycję mojego serca.
 Nic dziwnego, skoro gdy byłam dzieckiem i w wieku dojrzewania przeszłam dziesiątki ropnych angin, a co za tym idzie, kuracje antybiotykowe. Odporność mojego organizmu była bardzo kiepska. Na przełomie pór roku, między wiosną a latem oraz między jesienią a zimą, niezmiennie pojawiały się infekcje. Po anginach zwykle długo dochodziłam do siebie – jeszcze przez kilka tygodni pociłam się, czułam się zmęczona i osłabiona. Każdy wysiłek był wyzwaniem.
 W efekcie częstych infekcji bakteryjnych pogorszył się stan całego mojego organizmu i kiedy już byłam dorosła, co chwila pojawiały się nowe dolegliwości, dysfunkcje, zmiany chorobowe, zupełnie jakby organizm nie miał już siły się bronić.
Jedną z bardziej przykrych dolegliwości były problemy ze stawami, co było szczególnie przygnębiające, bo lubiłam sport i aktywny wypoczynek.
 Detoks zdziałał cuda – już w trakcie oczyszczania przestałam odczuwać ból. Co prawda po kilku miesiącach wrócił, lecz wiedziałam już, że nim zrobię cokolwiek innego, powinnam przejść kolejny detoks. Tak też zrobiłam. Od tamtej pory (a minęło już kilkanaście lat) bóle nigdy nie wróciły. I mam nadzieję, że tak zostanie.
 Drugim spektakularnym efektem był przypływ energii – mimo braku jedzenia, które jest przecież jej źródłem, budziłam się o czwartej rano gotowa do rozpoczęcia dnia i działania. Trzeba dodać, że zawsze miałam problem z wczesnym wstawaniem, a „rozruch” trwał do godzin przedpołudniowych. To wspaniałe doświadczenie, gdy czujesz, że rozpiera cię energia!
 Trzecim efektem, niezwykle miłym dla kobiety, była poprawa wyglądu: gładka cera, rozświetlone oczy, sprężysta skóra, twarz wypoczęta i świeża. Znajomi byli pewni, że byłam na fantastycznym urlopie. Kiedy odpowiadałam, że wcale nie, mówili zdziwieni, że wyglądam wspaniale, i pytali, co w takim razie robiłam. Chętnie odpowiadałam, a to, co mówiłam, wzbudzało emocje. Także we mnie samej!
 Oczywiście nie wszystko było łatwe, piękne i proste. Pierwsze dwa dni przyniosły uczucie osłabienia i ból głowy. To jednak było nic w porównaniu z tym, co czułam trzeciego dnia. Od rana nie miałam siły, kilka godzin spędziłam w łóżku, wstając tylko po to, by zwymiotować i umyć zęby. Bolała mnie głowa, czułam mdłości, miałam obłożony język. Towarzyszył temu bardzo nieprzyjemny, gorzki, pachnący apteką posmak w ustach. Mycie zębów nie pomagało. Zapach mojego potu był ostry, wyrazisty, intensywny. Bolało mnie całe ciało i miałam ochotę przerwać detoks, lecz powstrzymywała mnie obietnica efektów, dla których to robię, nadzieja, że osiągnę chociaż część tego, o czym czytałam. A także uczucie niemocy i wiedza, że złe samopoczucie związane jest z tym, że organizm pozbywa się toksyn i nadejdzie moment, gdy poczuję się lepiej. Wymioty sprawiły, że przestałam myśleć o jedzeniu.
Nie wiem, czy gdyby ten stan trwał dłużej, dałabym radę. Na szczęście po południu trzeciego dnia było już nieco lepiej. Gorzki posmak w ustach nie zniknął, ale przynajmniej przestałam wymiotować i miałam więcej siły. Po tak trudnym czasie każda poprawa cieszyła i dodawała sił, by kontynuować. Noc przyniosła nieoczekiwaną zmianę – obudziłam się bez bólu głowy, bez uczucia osłabienia, jakbym dostała zastrzyk energii. Z godziny na godzinę było coraz lepiej, kryzys minął, zaczęły pojawiać się pozytywne zmiany w wyglądzie. Dziś jestem wdzięczna sama sobie, że wytrwałam. Efekty, jakie osiągnęłam, utwierdziły mnie w przekonaniu, że detoks jest zbawienny dla ciała.
 Po kilku miesiącach przystąpiłam do kolejnego oczyszczania. Tym razem lepiej się do niego przygotowałam, więc przebiegło bez problemów. Nim zaczęłam, zadbałam o oczyszczenie jelita grubego. Wydłużyłam czas przygotowań, zwłaszcza że ten pierwszy detoks przeprowadziłam po dłuższym okresie zdrowego odżywiania i nie spodziewałam się aż takiego kryzysu. Zarówno kryzys, jak i efekty oczyszczania skłoniły mnie do konkluzji, że odpowiednia dieta to nie wszystko – równie ważne jest, by ułatwić organizmowi sprawne funkcjonowanie, pozbywając się złogów, toksyn oraz pasożytów (o swoich doświadczeniach z pasożytami napiszę później).
 Od tamtej pory każdego roku w moim życiu musiał znaleźć się czas na detoks. Testowałam też różne jego formy, ostatecznie wybierając takie, które według mnie przynoszą najlepsze efekty i które każdy może wypróbować.
 Pamiętajcie jednak, że wszystko zależy od Was. Ja mogę tylko powiedzieć, że jeśli zdecydujecie się na detoks, nie pożałujecie, przekonacie się, iż była to jedna z najlepszych decyzji w Waszym życiu.
 Tak właśnie było w moim przypadku.
 Zróbcie sobie prezent i przeprowadźcie detoks.

 Powodzenia