czwartek, 22 czerwca 2017

Dieta cukrzycowa


 Zasady diety cukrzycowej zmierzają do dostarczenia organizmowi odpowiedniej ilości białek, tłuszczów i węglowodanów. Opierając się na doświadczeniu w pracy z pacjentami w moim gabinecie, uchwyciłam następujące idealne proporcje tych składników:
40% węglowodanów (ze zbóż i warzyw oraz owoców)
30% tłuszczów
30% białka

Ogólnie zakładamy tu dostarczanie ok. 1 g białka na 1 kg masy ciała – pod warunkiem, że nie doskwiera nam niewydolność nerek (wtedy zawartość białka musi być dobrana indywidualnie i nie przekraczać 0,6 g/kg).
Jednym z najważniejszych składników jest błonnik, dzięki któremu możemy w bardzo skuteczny sposób obniżyć przyswajanie węglowodanów. Zalecana ilość błonnika to minimum 30–40 g dziennie.

 Tyle matematyki, bo – jak być może wiecie z moich poprzednich książek – jestem przeciwna mierzeniu, liczeniu i ważeniu produktów. Wiem też, że nikt nie ma na to czasu. Dlatego nauczę Was, jak gotować „na oko”, utrzymując dobrą proporcję tych składników.

 Ponadto jestem zwolenniczką jedzenia intuicyjnego: w razie większej wagi pacjenci po prostu jedzą więcej danej potrawy, a przy mniejszej mniej.
Nie chcę nikogo wbijać w ramy kaloryczne i nakazywać, jaką wartość w kilodżulach mają mieć jego posiłki. Dlaczego? Bo to jest niewykonalne w praktyce, a poza tym dzisiejsze produkty są często o wiele gorsze niż kiedyś, więc dla mnie liczy się nie ilość kalorii, ale ich jakość.

 Ponadto nie jesteśmy w stanie precyzyjnie wyliczyć dla siebie realnego zapotrzebowania kalorycznego, skoro nasza aktywność różni się w poszczególnych dniach. Jeden dzień można przeleżeć przed telewizorem, a drugiego wybrać się na szybki spacer po lesie albo pójść na crossfit czy basen. Jak miałyby się do tego nasze wyliczenia? Nijak! Zawsze układam więc tylko ramowy schemat, do którego proponuję przepisy, i zaznaczam, że w przypadku zwiększonej aktywności fizycznej danego dnia można zjeść dodatkową porcję potrawy z jadłospisu lub dodać mały posiłek według określonych zasad, o których zaraz będzie mowa.

 Po pierwsze, jest to rozwiązanie bardziej życiowe. Po drugie, dieta nie powinna odstraszać, lecz być tak ułożona, żeby każdy mógł ją spokojnie realizować – bez stresu, który szkodzi efektom. Na pewno nieraz się przekonałeś, że im bardziej się starasz, tym mniej ci wychodzi. Wiedz więc, że z mojego gabinetu pacjenci wychodzą z mottem:

 Od dziś koniec z dietą!
Od dziś jemy tylko pyszne rzeczy!

 Co przeszkadza w przestrzeganiu diety? Stare przyzwyczajenia. Większość z nas wychowała się w domach, gdzie gotowało się tradycyjnie – dwudaniowo i na bogato. Wszystko zagęszczało się mąką i zabielało śmietaną, smażyło mięsa w panierce oraz jadało dużo wędlin, kiełbas i pasztetów. Do tego wiele osób broni się argumentem, że ludzie kiedyś tak jedli i nie chorowali. Czy na pewno jest on słuszny?

 Po pierwsze, dawniej poziom opieki zdrowotnej był bardzo niski i wielu ludzi umierało w młodym wieku, zanim cukrzyca typu II zdążyłaby się rozwinąć. Po drugie, ludzie pracowali w polu i w gospodarstwie, a ruch i wysiłek spalały wszystkie kalorie z diety. Po trzecie, odwrotnie niż dziś, jedzenia raczej brakowało, niż było go w nadmiarze, dlatego ludzie bardziej je szanowali. Na dodatek jedli o wiele prostsze, naturalne produkty.

 I po czwarte – najważniejsze – w ciągu ostatnich czterdziestu lat jakość żywności drastycznie spadła! Dziewięćdziesiąt procent produktów na półkach sklepowych stanowią „smakołyki” wysoko przetworzone, konserwowane, ze szkodliwym dodatkiem barwników, aromatów i polepszaczy smaku. Dzisiejsza szynka ze sklepu nie ma nic wspólnego z szynką sprzed kilkudziesięciu lat. W kontekście tego poradnika najgroźniejsze jest to, że prawie w każdym produkcie znajdziemy CUKIER RAFINOWANY. Jest on wszędzie, także w sosach warzywnych, jogurtach, serach, a nawet w wędlinie, gdzie się go najmniej spodziewamy.

 Wielką pułapką dzisiejszego świata, zafascynowanego stylem fit, jest też żywność „dietetyczna” czy „light”. Wytwórcy kuszą nas kolorowymi opakowaniami z rysunkiem szczupłej sylwetki, wypisują hasła o zdrowiu i odchudzaniu, a tak naprawdę są to produkty groźniejsze niż normalne.
Batoniki fit z musli, soki owocowe, płatki z polewą jogurtową mające zastępować posiłek dla osób na diecie albo specjalne ciasteczka dietetyczne to często puste hasła reklamowe, za którymi kryją się: syrop glukozowo-fruktozowy, barwniki, aromaty i sztuczne słodziki.

 Produkty dla diabetyków mają co prawda wyliczone indeksy glikemiczne, ale gdy wczytamy się w skład, jest tam często więcej sztucznych dodatków z chemicznymi nazwami, niż pamiętamy z lekcji chemii. Ale przerażają również chleby z rzekomo niskim IG, mimo że w składzie widnieje mąka pszenna rafinowana, karmel, płatki ziemniaczane i nieraz, o dziwo, biały cukier. Kto liczy te indeksy? Obawiam się, że często jest to jedynie chwyt marketingowy i tyle. Nie dajmy się zwariować i kierujmy się rozsądkiem.

 Skąd to całe zamieszanie? Producenci zawsze szukają niszy na rynku – w naszym przypadku stwarza ją problem cukrzycy – i wychodzą do nas z otwartymi ramionami, czyli półkami produktów teoretycznie przeznaczonych do wspomagania walki z chorobą, ale przy okazji chcą na tym jak najwięcej zarobić. Dlatego pakują w swoje wyroby sztuczne słodziki, zagęstniki i utwardzone tłuszcze trans, które są jeszcze bardziej szkodliwe niż sam cukier.

 Człowiek chce sobie pomóc i nieświadomie kupuje te cukrzycowe oszukańce…
Nie dość, że wydaje o wiele więcej pieniędzy, to jeszcze pogłębia swoją chorobę. Ta droga prowadzi donikąd. Żywienie w cukrzycy musi opierać się na normalnej, zdrowej diecie bez konieczności wspierania się drogimi zamiennikami. Sami zastąpimy szkodliwe produkty lepszymi, i to bez ponoszenia dodatkowych kosztów finansowych oraz zdrowotnych. W tym właśnie pomogę.


 Zamiana gorszego na lepsze to świetne hasło dla prawdziwej, zdrowej rewolucji żywieniowej, którą wprowadzimy do Waszych kuchni! 

wtorek, 20 czerwca 2017

Nadwaga, insulinooporność i cukrzyca

 jest skierowany do osób z nadwagą, a przede wszystkim z problemem cukrzycowym. Zarówno insulinooporność, czyli stan o krok przed cukrzycą typu II, jak i pełnoobjawowa choroba wymagają wprowadzenia mądrych zmian do diety, która do tych problemów doprowadziła. Świadomie piszę „doprowadziła”, bo schorzenia te nie biorą się z „powietrza”, lecz są efektem długotrwałego lekceważenia swojego zdrowia.

 Oprócz cukrzycy typu II istnieje też oczywiście cukrzyca typu I, najczęściej genetyczna (ewentualnie nabyta w wyniku uszkodzenia trzustki czy stresu), na której powstanie nie mamy bezpośredniego wpływu.
Niemniej i ta choroba wymaga stosowania zdrowej diety.

 Cukrzyca to stan chorobowy wynikający z nadmiernego stężenia glukozy we krwi (hiperglikemii), spowodowanego nieprawidłowym funkcjonowaniem trzustki (typ I) lub wytwarzanej przez nią insuliny (typ II). W dobrze pracującym organizmie glukoza z pożywienia, będąca podstawowym surowcem energetycznym, za pomocą insuliny wnika do komórek, gdzie jest zamieniana na energię („spalana”). Jednak z różnych względów, genetycznych lub środowiskowych, mechanizm działania insuliny może zostać zaburzony.

 W chorobie typu I trzustka wydziela jej za mało (w skrajnej sytuacji nie wydziela wcale), a w typie II wydziela za dużo, co też jest niedobre. W tym drugim przypadku najpierw pojawia się charakterystyczny stan przedcukrzycowy – tzw. insulinooporność. Wskutek przesycenia insuliną komórki nabywają oporności na ten hormon, czyli nie reagują na niego tak jak powinny (podobnie jak my możemy przyzwyczaić się np. do ulicznego hałasu i przestać na niego reagować). Glukoza pozostaje wtedy we krwi.
Tymczasem cukier w krwiobiegu jest toksyczny dla organizmu i powinien być jak najszybciej wprowadzony do komórek, dlatego ten stan jest dla zdrowia groźny. Chcąc mu zaradzić, trzustka – nie zdając sobie sprawy z oporności komórek – wydziela stopniowo coraz więcej insuliny, dochodząc w końcu do kresu swojej zdolności wytwarzania. Wtedy zaczyna się etap choroby wymagający dostarczania insuliny z zewnątrz. Niestety, będąc hormonem tucznym, insulina nie pomaga w odchudzaniu, a wręcz nasila tycie, co pogarsza stan pacjenta.

 Choroba wypracowana latami

 Jak wspomniałam, na cukrzycę typu II zapracowuje się samemu i to latami.
Do zachorowania przyczynia się charakterystyczna dla Zachodu dieta bogata w fast foody, alkohol, słodkie napoje, produkty zawierające cukier rafinowany i wypieki z białej rafinowanej mąki, a do tego brak ruchu, stresy oraz IGnorowana nadwaga i otyłość.

 Gorzkie konsekwencje słodkiej choroby są naprawdę bardzo poważne: od hiper- i hipoglikemii, trudnych do leczenia infekcji, kwasicy, zapalenia nerwów i miażdżycy po udar mózgu czy zawał serca, niewydolność nerek, utratę wzroku czy konieczność amputacji nogi (tzw. stopa cukrzycowa).

Lepiej zapobiegać niż leczyć

 Diagnozę insulinooporności lub cukrzycy zawsze musi postawić lekarz.
Jednak są pewne wczesne, niepokojące sygnały, których nie powinniśmy ignorować. Jeśli w porę wprowadzisz prawidłowe odżywianie, stan insulinooporności może się wyciszyć, a cukrzyca – w ogóle się nie rozwinąć.

 Nigdy nie IGnoruj wczesnych objawów, takich jak:
  Nadwaga lub otyłość typu brzusznego. Jeśli przybierasz na wadze, a tkanka tłuszczowa odkłada się głównie na brzuchu i wokół talii, jest to pierwszy sygnał alarmowy. Ten typ otyłości szczególnie predysponuje doproblemów z insulinoopornością, a w konsekwencji – do cukrzycy. Ponadto, jeśli mimo prób i stosowania różnych restrykcji kalorycznych, Twoja waga nie chce współpracować i efekty są niewspółmierne do wkładanego wysiłku, natychmiast udaj się do lekarza. Pomiar insuliny i glukozy na czczo we krwi, wyliczenie wskaźnika HOMA-IR oraz zrobienie krzywej glukozowej i insulinowej powinny rozwiać wątpliwości.
  Chroniczne zmęczenie, senność w ciągu dnia.
  Ociężałość po posiłkach, zwłaszcza obfitych i zawierających duże ilości węglowodanów.
  Nagłe napady głodu oraz nieuzasadniony apetyt na słodycze.
  Wysoki poziom glukozy na czczo, mierzonej metodą domową (glukometrem). Dodajmy, że częstsza, profilaktyczna kontrola glikemii jest wskazana u osób mających nadciśnienie tętnicze, chorobę wieńcową lub zaburzenia tarczycy (np. chorobę Hashimoto), a także jeśli cukrzyca występuje u nich w rodzinie.
Do późniejszych objawów, oznaczających, że cukrzyca zdążyła już wyrządzić szkody w organizmie, zaliczamy m.in. nadmierne pragnienie oraz oddawanie dużych ilości moczu. Wiążą się z tym także ogólne osłabienie organizmu, częste infekcje układu moczowo‒płciowego oraz nagły spadek wagi (wskutek niewprowadzania glukozy do komórek jako materiału energetycznego, a także ewentualnego niedostatku insuliny w organizmie).
Podstawowe wyniki laboratoryjne świadczące o cukrzycy:
 
    glukoza na czczo powyżej 125 mg/dl
    glukoza mierzona w ciągu dnia (po posiłku) powyżej 200 mg/dl
   Cukrzyca typu I wymaga bezwzględnego podawania insuliny. Najczęściej choroba ta jest wrodzona, ale bywa także nabyta w różnym wieku. Dochodzi w niej do całkowitego zahamowania wytwarzania insuliny w trzustce. W tej sytuacji odpowiednia dieta pomaga utrzymywać prawidłową glikemię i jestkoniecznym wsparciem leczenia farmakologicznego.

 Z kolei insulinooporność i cukrzyca typu II to tzw. choroby insulinoniezależne z zaburzoną glikemią. Na odpowiednio wczesnym etapie można je opanować samą dietą, która ma tu wręcz podstawowe znaczenie.
W przypadku stwierdzenia podwyższonego poziomu glukozy we krwi lekarz nie ma mocy zmusić nas do zmiany diety, dlatego często od razu zapisuje lekarstwa uwrażliwiające komórki na insulinę, czym reguluje się glikemię. Pacjent, przychodząc potem do gabinetu dietetyka, twierdzi często, że jest zdrowy: „Biorę leki, więc cukier mam opanowany”. To błędny tok rozumowania. Sam lek nie rozwiązuje sprawy długofalowo, jeśli
trwale nie zmienimy zasad swojego odżywiania. W miarę upływu czasu i przyrastania nadwagi stan pacjenta systematycznie się pogarsza i z insulinooporności wpada on w cukrzycę; insulina staje się wtedy lekiem niezbędnym, choć jednocześnie zaostrzającym problem otyłości.


 Wniosek z tych wywodów jest jeden: to TY masz największy wpływ na to, czy swoją chorobę pogłębisz czy pokonasz! Nie zrzucaj winy na geny, tendencję do otyłości, ciążę, hormony, tryb pracy itd. Na każdym etapie życia można dużo naprawić. Poza tym moim celem jest to, żebyście zdrowo gotowali dla całej RODZINY. Bo ta dieta jest idealna dla wszystkich!

czwartek, 1 czerwca 2017

KWAS FOLIOWY W OKRESIE PRZEDKONCEPCYJNYM

Kwas foliowy, zwany również folacyną, to rozpuszczalna w wodzie witamina B9. Kwas foliowy jest wykorzystywany przez nasze komórki do produkcji tymidyny, adeniny i guaniny – trzech nukleotydów potrzebnych do tworzenia DNA. Ma decydujący wpływ na system nerwowy i mózg. Bierze udział w procesach krwiotwórczych. Niedobór tego składnika może przyczynić się do wad ośrodkowego układu nerwowego (OUN) dziecka, rozszczepu warg i podniebienia, wad serca, układu moczowego, przedwczesnego porodu oraz powodować zbyt niską masę urodzeniową dziecka. U kobiet niewystarczająca ilość kwasu foliowego w diecie może prowadzić do niedokrwistości megaloblastycznej, w wyniku nieprawidłowego wydłużonego dojrzewania czerwonych krwinek w szpiku kostnym. Jeśli brakuje kwasu foliowego w diecie, już po czterech miesiącach wyczerpują się jego zapasy w organizmie. Matczyne niedobory kwasu foliowego mogą powodować spowolnienie wewnątrzmacicznego wzrostu płodu. Dzieje się tak poprzez zahamowanie tworzenia kwasów nukleinowych oraz podziałów komórkowych. Ostatnie badania przeprowadzone z udziałem dużej grupy dzieci (85 176) wykazały, że suplementacja kwasem foliowym w okresie przedkoncepcyjnym wiązały się z mniejszym ryzykiem zaburzeń autystycznych.
 Polskie Towarzystwo Ginekologiczne rekomenduje suplementację kwasu foliowego przynajmniej na sześć tygodni przed koncepcją do trzeciego miesiąca ciąży włącznie. Dawki 0,4 mg na dobę obniżają ryzyko wad cewy nerwowej u dziecka o 72%. Pozostałe przypadki wystąpienia wad OUN u dzieci mają inną przyczynę. Dawkę suplementacyjną należy zwiększyć w przypadku występowania niedokrwistości megaloblastycznej, wcześniejszej antykoncepcji hormonalnej, stosowania leków przeciwpadaczkowych, u palących i osób z otyłością oraz u kobiet z hiperhomocysteinemią (podwyższonym stężeniem homocysteiny) w wyniku mutacji MTHFR. Mutacja ta występuje u 30-40% osób populacji europejskiej. Podwyższone stężenie homocysteiny w organizmie przyszłej mamy może wpływać na bezpośrednie uszkodzenie komórek śródbłonka oraz ogólne nasilenie procesu zapalnego. Nadmiar homocysteiny może gromadzić się w komórkach zarodka i przyczyniać się do wystąpienia wad cewy nerwowej, układu moczowego, sercowo-naczyniowego oraz rozszczepu podniebienia i warg u płodu. Nadmierne stężenie homocysteiny u kobiet w ciąży może być związane z rozwojem licznych powikłań, w tym poronień nawracających, porodu przedwczesnego, obumarcia wewnątrzmacicznego, hipotrofii płodu (wewnątrzmacicznego zahamowania wzrostu płodu), przedwczesnego oddzielenia łożyska, stanu przedrzucawkowego. Foliany regulują przemianę homocysteiny, dlatego warto zadbać o ich odpowiednie dawki w diecie. U mam posiadających zmutowane geny proponuje się suplementację metafoliną (zredukowaną formą folianów), która w odróżnieniu od kwasu foliowego bezpośrednio wchłania się i jest transportowana do krwiobiegu. Z racji zaburzonych przemian folianów dawki suplementacji powinny być dobrane indywidualnie. W niedokrwistości megaloblastycznej, hiperhomocysteinemii wyższe dawki niż 5 mg kwasu foliowego na dobę można stosować pod kontrolą stężenia folianów we krwi.
  
 Dr n. med. Jakub Rzepka, specjalista ginekologii i położnictwa, podkreśla, że w sytuacji, jeśli w rodzinie występowały wady cewy nerwowej (np. rozszczep kręgosłupa), zalecana dawka kwasu foliowego to 4 mg na dobę. W przypadku schorzeń neurologicznych dawkę warto skonsultować z lekarzem, gdyż przyjmowanie niektórych leków wymaga dodatkowej suplementacji kwasem foliowym.