czwartek, 22 września 2016

WĘGLO­WO­DA­NY


Przeczytaj fragment:
Wie­lu ko­jarzą się z cu­krem. I słusznie, bo to cu­kry. Różne – pro­ste i złożone. Znaj­dzie­my je nie tyl­ko w pro­duk­tach mających słodki smak. Cu­kry pro­ste znaj­dują się głównie w owo­cach, złożone – w ka­szach, ziar­nach zbóż, wa­rzy­wach i orze­chach. Duży udział w me­ta­bo­li­zmie cukrów ma in­su­li­na. Dla­te­go za­nim na­piszę, jak jeść pro­duk­ty bo­ga­te w węglo­wo­da­ny – parę słów o in­su­li­nie.  In­su­li­na to białkowy hor­mon pro­du­ko­wa­ny sta­le przez komórki wysp trzust­ki. Ta pro­duk­cja gwałtow­nie wzra­sta po posiłku, kie­dy zwiększa się stężenie glu­ko­zy we krwi. In­su­li­na umożli­wia trans­port glu­ko­zy do wnętrza komórek, dzięki cze­mu stężenie glu­ko­zy we krwi spa­da. Jeśli jed­nak efek­tem tra­wie­nia po­kar­mu będzie dal­szy wzrost ilości glu­ko­zy, to jej nad­miar zo­sta­nie prze­kształcony w gli­ko­gen – sub­stancję, która jest do­star­cza­na do mięśni szkie­le­to­wych oraz do wątro­by, gdzie pełni funkcję za­pa­su ener­ge­tycz­ne­go dla or­ga­ni­zmu. Kie­dy i spiżar­nia w wątro­bie jest pełna, a my nadal jemy węglo­wo­da­ny – or­ga­nizm odkłada je w tkan­ce tłuszczo­wej i tak często zdo­by­wa­my zbędne ki­lo­gra­my.  Jed­nak nie możemy z węglo­wo­danów zre­zy­gno­wać całko­wi­cie. To one dają or­ga­ni­zmo­wi ener­gię po­trzebną do utrzy­ma­nia skom­pli­ko­wa­nych funk­cji życio­wych, tych mi­lionów re­ak­cji bio­che­micz­nych, które za­chodzą w każdej chwi­li. A jeśli ko­cha­my ak­tyw­ność fi­zyczną (a prze­cież każdy człowiek dbający o zdro­wie ją lubi), to węglo­wo­dany też mu­si­my po­ko­chać i jeść je mądrze, a więc uni­kać tych nie­bez­piecz­nych.  CU­KIER, MĄKA, RYŻ  Większość węglo­wo­danów do­star­cza­nych wraz z po­kar­mem to cu­kry złożone. Żeby mogły być one prze­kształcone w glu­kozę i do­star­czo­ne do krwi, musi nastąpić ich po­wol­ny rozkład na cu­kry pro­ste. Ten pro­ces wy­zwa­lają en­zy­my za­war­te w śli­nie i so­kach trzust­ko­wym i je­li­to­wym. Niezbędne są w nim także wi­ta­mi­ny z gru­py B oraz mi­ne­rały. Ziar­na zbóż, do­star­czające nam większości po­trzeb­nych cukrów złożonych, za­wie­rają wszyst­kie mi­kro­ele­men­ty po­trzeb­ne do pra­widłowe­go tra­wie­nia tych cukrów. Nie­ste­ty, w pro­ce­sach ra­fi­no­wa­nia, oczysz­cza­nia i wy­bie­la­nia te mi­kro­ele­men­ty giną bez­pow­rot­nie. Or­ga­nizm, któremu do­star­cza­my białego cu­kru, białej mąki i białego ryżu, musi sięgać do własnych wi­ta­min i mi­ne­rałów, żeby te pro­duk­ty stra­wić. Efekt ta­kie­go pro­ce­su i tak nie jest za­do­wa­lający, bo oprócz glu­ko­zy po­wstają sub­stan­cje bar­dzo szko­dli­we – kwas pi­ro­gro­no­wy i cu­kry pięciowęglo­we, zakłócające pracę krwi­nek. Two­rzy się także przy­kry śluz, który za­miast oczysz­czać błonę ślu­zową komórek, sta­je się pożywką dla bak­te­rii i grzybów.
Węglo­wo­da­ny ra­fi­no­wa­ne za­kwa­szają or­ga­nizm. Krew w nor­mal­nych wa­run­kach jest świet­nym bu­fo­rem – nie po­zwa­la na zmianę właści­we­go pH. Ale jeśli węglo­wo­danów jest za dużo, a na do­da­tek są one ra­fi­no­wa­ne, czy­li nie mają do­datków wspo­ma­gających ich prze­mianę, może dojść do prze­wlekłego za­kwa­sze­nia i kłopotów z utrzy­ma­niem re­zerw tle­no­wych w or­ga­ni­zmie. Żeby się od­kwa­sić, or­ga­nizm wy­ko­rzy­stu­je swój ma­gnez, fos­for, po­tas i wapń (z kości, zębów), a to może pro­wa­dzić do oste­opo­ro­zy.  PRZY OKA­ZJI: NA­PO­JE GA­ZO­WA­NE TEŻ ZA­KWA­SZAJĄ OR­GA­NIZM!  Jeśli nie sto­su­je­my die­ty roz­dziel­nej i prze­sa­dza­my z węglo­wo­da­na­mi, to nie­stra­wio­ne reszt­ki cukrów posłużą za pożywkę dla bak­te­rii, grzybów i pasożytów w je­li­cie gru­bym. Drożdżaki Can­di­da, które przy pra­widłowym odżywia­niu są pożytecz­ne, przy nad­mia­rze cukrów roz­mnażają się nad­mier­nie i tworzą grzyb­nię nie­bez­pieczną dla zdro­wia. Wy­twa­rzają także sub­stancję po­dobną do in­su­li­ny, ale wzma­gającą ape­tyt na słody­cze.  Od białego cu­kru i two­rzo­nych z nie­go sub­stan­cji słodzących można się uza­leżnić. Tym bar­dziej więc war­to je ogra­ni­czać, a naj­le­piej w ogóle wy­kreślić z jadłospi­su dzie­ci. Prze­twa­rza­ne słody­cze, ciast­ka, cu­kier­ki, lody i słod­zo­ne na­po­je trak­to­wa­ne są często jako na­gro­da dla dziec­ka, a niektórym ma­lu­chom zastępują nor­mal­ne posiłki. Szkodzą roz­wi­jającym się or­ga­ni­zmom, a także ich sys­te­mom ner­wo­wym.    JAK JESC WĘGLO­WO­DA­NY?  Oto kil­ka za­sad spożywa­nia różnych ro­dzajów węglo­wo­danów:
 nie łączy­my ich w jed­nym posiłku z białkami;   ✓ sta­ra­my się nie mie­szać różnych ro­dzajów węglo­wo­danów w jed­nym posiłku: np. wa­rzy­wa strączko­we (źródło białka) jemy bez chle­ba i kasz;   ✓ nie łączy­my chle­ba, naleśników, ma­ka­ronów itd. z cu­krem;   ✓ posiłki węglo­wo­da­no­we jemy w pierw­szej połowie dnia, bo dają naj­więcej ener­gii;   ✓ przed da­niem węglo­wo­da­no­wym można zjeść sałatkę wa­rzywną, bo do­star­czy nam ona błon­ni­ka i en­zymów, które po­mogą stra­wić skro­bię;   ✓ nie pi­je­my tuż po zje­dze­niu węglo­wo­danów (do­ty­czy to każdego posiłku).

poniedziałek, 19 września 2016

Układ trawienny

Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską  Anna Lewandowska

JAMA UST­NA  To pierw­szy od­ci­nek prze­wo­du po­kar­mo­we­go. Tu roz­drab­nia­my po­karm. Jama ust­na wy­po­sażona jest w gru­czoły śli­no­we, tzw. śli­nian­ki. Śli­nian­ki podjęzy­ko­we sta­le pro­du­kują wy­dzie­linę (u oso­by do­rosłej na­wet 2 li­try dzien­nie), po­zo­stałe zaś re­agują do­pie­ro, gdy do­staną sy­gnał z re­cep­torów węchu, czu­cia i sma­ku. Gęsta ślina wy­twa­rza­na na sy­gnał „je­dze­nie” mie­sza się z po­karmem i tym sa­mym zwiększa jego objętość i po­dat­ność na działanie en­zymów. Za­wie­ra chlor­ki sodu, po­ta­su i ma­gne­zu, które neu­tra­li­zują kwa­sy i inne sub­stan­cje mogące szko­dzić zębom, ja­mie ust­nej i przełyko­wi. Chlor­ki te ak­ty­wi­zują amy­lazę śli­nową, która roz­po­czy­na tra­wie­nie węglo­wo­danów.  DOKŁADNE GRY­ZIE­NIE, PO­WOL­NE ŻUCIE I SPO­KOJ­NE PRZEŁYKA­NIE PO­KAR­MU ZNACZ­NIE LE­PIEJ PRZY­GO­TO­WUJĄ GO DO DAL­SZE­GO TRA­WIE­NIA NIŻ JE­DZE­NIE W PO­SPIE­CHU.
ŻOŁĄDEK  Jest wor­kiem mięśnio­wym o gru­bych ścia­nach, który do­sto­so­wu­je swoją wiel­kość do objętości spożywa­ne­go po­kar­mu. Wy­twa­rza sok żołądko­wy (2-3 li­try na dobę) oraz śluz. Kęs po­kar­mu do­cie­rający do żołądka jest mie­sza­ny z so­kiem żołądko­wym, który za­wie­ra kwas sol­ny i en­zy­my tra­wien­ne. Kwas działa bak­te­riobójczo, zmie­nia struk­turę białek i ułatwia ich rozkład, którego do­ko­nują en­zy­my. W pierw­szej fa­zie sok żołądko­wy wy­dzie­la­ny jest dzięki po­bu­dze­niu zmysłów węchu, sma­ku i wzro­ku oraz działaniu wyższych ośrodków ner­wo­wych – kie­dy myślimy lub roz­ma­wia­my o je­dze­niu. Dru­ga faza wy­dzie­la­nia soku, naj­bar­dziej ob­fi­ta, wy­ni­ka z obec­ności po­kar­mu w żołądku. W trze­ciej fa­zie po­karm jest już w je­li­cie cien­kim.  PŁYNY PRZYJ­MO­WA­NE TUŻ PRZED ROZ­POCZĘCIEM, W TRAK­CIE I ZA­RAZ PO ZAKOŃCZE­NIU POSIŁKU ROZ­CIEŃCZAJĄ SOK ŻOŁĄDKO­WY… ZDRO­WIEJ JEST UNI­KAĆ PI­CIA W CZA­SIE JE­DZE­NIA.  JE­LI­TO CIEN­KIE  Ma śred­nicę około 3,5 cm i długość około 5-6 m. Początko­wy frag­ment je­li­ta cien­kie­go to dwu­nast­ni­ca (długość ok. 25 cm). Tu w tra­wie­niu uczest­niczą sok do­star­czo­ny z trzust­ki i żółć z pęche­rzy­ka żółcio­we­go. Sok trzust­ko­wy ob­fi­tu­je w wo­do­rowęglan sodu, który – jako związek sil­nie za­sa­do­wy – neu­tra­li­zu­je kwaśną treść.
po­kar­mową i na­da­je jej od­czyn lek­ko al­ka­licz­ny. En­zy­my soku trzust­ko­we go tra­wią węglo­wo­da­ny, białka i tłuszcze.  Je­li­to cien­kie jest sil­nie una­czy­nio­ne. Po spożyciu po­kar­mu moc­no wzra­sta je­li­to­wy przepływ krwi, co de­cy­du­je o pra­widłowym wchłania­niu pro­duktów tra­wie­nia.  JE­LI­TO GRU­BE  Ma długość ok. 130-150 cm. Od­po­wia­da głównie za ab­sorpcję wody, sodu i in­nych skład­ników mi­ne­ral­nych. Nie wy­twa­rza en­zymów tra­wien­nych, ale od­gry­wa znaczącą rolę w pro­ce­sie tra­wie­nia. Główne za­da­nie je­li­ta gru­be­go to two­rze­nie i prze­su­wa­nie mas kałowych, który to pro­ces trwa kil­ka­naście go­dzin od spożycia po­kar­mu. Do je­li­ta gru­be­go do­sta­je się ok. 1,5 l płynu na dobę, ale 90% jest wchłania­ne ra­zem ze związka­mi mi­ne­ral­ny­mi, które po­wra­cają do krwio­bie­gu.  Reszt­ki po­kar­mo­we nie­stra­wio­ne w je­li­cie cien­kim ule­gają w okrężnicy rozkłado­wi dzięki bak­te­riom mi­kro­flo­ry je­li­to­wej. Jej skład w ogrom­nym stop­niu zależy od na­sze­go spo­so­bu odżywia­nia się. W je­li­cie gru­bym następuje fer­men­ta­cja błon­ni­ka po­kar­mo­we­go, który w górnych częściach prze­wo­du po­kar­mo­we­go pełnił funkcję szczot­ki, ad­sor­ben­ta i wypełnia­cza. Bak­te­rie w je­li­cie gru­bym prze­twa­rzają błon­nik przy­swa­jal­ny na sub­stan­cje cen­ne dla or­ga­ni­zmu, m.in.: wi­ta­mi­ny z gru­py B, wi­ta­minę K, bio­tynę, kwas pan­to­te­no­wy, kwas ni­ko­ty­no­wy i fo­lio­wy, hor­mo­ny i ami­no­kwa­sy.  Mi­kro­flo­ra je­li­ta gru­be­go od­gry­wa bar­dzo ważną rolę w sys­te­mie od­por­nościo­wym or­ga­ni­zmu, bo jej bak­te­rie tworzą ba­rierę dla skład­ników pożywie­nia szko­dli­wych dla or­ga­ni­zmu. Wspo­ma­ga więc znacząco wątrobę w pro­ce­sie de­tok­sy­ka­cji.
WĄTRO­BA  Naj­większy i chy­ba naj­bar­dziej nie­do­ce­nia­ny przez lu­dzi gru­czoł. Także naj­większe la­bo­ra­to­rium bio­che­micz­ne w ludz­kim or­ga­ni­zmie. Należy do układu po­kar­mo­we­go, ale znaj­du­je się poza prze­wo­dem żołądko­wo-je­li­to­wym.  Funk­cje wątro­by:  ✓ wy­twa­rza­nie żółci uwal­nia­nej z komórek wątro­bo­wych do prze­wodów żółcio­wych i da­lej, do dwu­nast­ni­cy   ✓ ma­ga­zy­no­wa­nie żółci w pęche­rzy­ku żółcio­wym w okre­sach pomiędzy posiłkami   ✓ gro­ma­dze­nie i uwal­nia­nie węglo­wo­danów  ✓ wy­twa­rza­nie białek oso­cza   ✓ udział w me­ta­bo­li­zmie cho­le­ste­ro­lu   ✓ in­ak­ty­wo­wa­nie niektórych hor­monów (dzięki wątro­bie działają tyl­ko wte­dy, gdy ich po­trze­bu­je­my)   ✓ syn­te­za pro­wi­ta­mi­ny D  ✓ za­mia­na nad­mia­ru węglo­wo­danów na kwa­sy tłuszczo­we   ✓ prze­twa­rza­nie 10% spożywa­nej glu­ko­zy w gli­ko­gen   ✓ syn­te­za kwasów tłuszczo­wych ✓ utrzy­ma­nie właści­we­go stężenia ami­no­kwasów w oso­czu   ✓ two­rze­nie czyn­ników krzep­nięcia   ✓ de­tok­sy­ka­cja różnych sub­stan­cji, np. al­ko­ho­lu.  Żółć od­gry­wa ważną rolę w pro­ce­sie tra­wie­nia i ab­sorp­cji tłuszczów oraz wi­ta­min A, D, E i K (roz­pusz­czal­nych w tłuszczach). Po­ma­ga też w wy­da­la­niu pro­duktów reszt­ko­wych oraz nad­mia­ru cho­le­ste­ro­lu. Za­sa­do­we pH żółci po­zwa­la al­ka­li­zo­wać treść po­kar­mową w dwu­nast­ni­cy i umożli­wia kon­ty­nu­ację tra­wie­nia przez en­zy­my soków trzust­ko­we­go i je­li­to­we­go.  TRZUST­KA  Po­dob­nie jak wątro­ba leży poza prze­wo­dem żołądko­wo-je­li­to­wym. Główne za­da­nie trzust­ki to pro­duk­cja soku trzust­ko­we­go, który za­wie­ra en­zy­my tra­wiące węglo­wo­da­ny, białka, tłuszcze i kwa­sy nu­kle­ino­we. Dzięki wy­dzie­la­niu in­su­li­ny trzust­ka bie­rze istot­ny udział w re­gu­la­cji po­zio­mu cu­kru we krwi.  WĘGLO­WO­DA­NY I BIAŁKA SĄ TRA­WIO­NE W RÓŻNYCH ŚRO­DO­WI­SKACH: WĘGLO­WO­DA­NY – W ZA­SA­DO­WYM, A BIAŁKA – W KWA­SO­WYM. MIĘDZY IN­NY­MI WŁAŚNIE DLA­TE­GO NALEŻY JE JEŚĆ OD­DZIEL­NIE.
Węglo­wo­da­ny i tłuszcze to na­sze główne źródło ener­gii, białka i ma­kro­ele­men­ty są przede wszyst­kim bu­dul­cem tka­nek i związków czyn­nych bio­lo­gicz­nie, a mi­kro­ele­men­ty i wi­ta­mi­ny re­gu­lują pro­ce­sy bio­che­micz­ne na­szego or­ga­ni­zmu. Dla­te­go do­brze zbi­lan­so­wa­ny po­karm po­wi­nien za­wie­rać wszyst­kie te skład­ni­ki. Robiąc za­ku­py, przy­go­to­wując posiłki i jedząc, nie za­po­mi­naj­my, że je­dze­nie to na­sze pa­li­wo. Nie trak­tuj­my więc je­dze­nia tyl­ko jako chwi­lo­wej ko­niecz­ności lub przy­jem­ności.  MYŚLMY O NIM Z SZA­CUN­KIEM, BO OD JEGO WAR­TOŚCI ZALEŻY JAKOŚĆ NA­SZE­GO ŻYCIA

czwartek, 15 września 2016

Nadwaga i otyłość


Fragment:

Ta pierw­sza pro­wa­dzi do za­bu­rzeń od­de­chu, łącznie z bez­de­chem sen­nym, chorób ser­ca i żylaków. Ta dru­ga może się przy­czy­nić do zawału ser­ca, cu­krzy­cy, uda­ru mózgu, zwy­rod­nień kręgosłupa i nad­ciśnie­nia. Każda nad­wa­ga obciąża nad­mier­nie sta­wy, po­wo­du­je ich uszko­dze­nia, może też z cza­sem prze­ro­dzić się w otyłość – bar­dzo ciężki stan, w którym or­ga­nizm nie ma szans funk­cjo­no­wać nor­mal­nie.  Nie­ste­ty, nie wszyst­kim jest równie łatwo utrzy­mać pra­widłową masę ciała.  Z e-ma­ila: Pani Aniu, dziękuję za in­spi­rację. Kie­dy miałam 6 lat, mądry pe­dia­tra po­wie­dział mo­jej za­wsze szczupłej ma­mie: „Proszę uważać, sądząc po syl­wet­ce, córka sta­le będzie miała skłonność do większe­go brzu­cha, a to gro­zi cho­ro­ba­mi, przede wszyst­kim kręgosłupa”. Tę skłonność praw­do­po­dob­nie odzie­dzi­czyłam po ojcu. Mama na szczęście przejęła się słowa­mi le­ka­rza i przez całe dzie­ciństwo upra­wiałam ja­kieś spor­ty. Kie­dy jako do­rosła oso­ba zakończyłam ak­tyw­ność fi­zyczną, na efekt nie cze­kałam długo – brzu­szy­sko urosło dość szyb­ko. I tak całe życie chudłam i tyłam. Pani blog bar­dzo po­ma­ga mi w utrwa­le­niu zdro­wych na­wyków, które wy­pra­co­wałam so­bie kil­ka­naście lat temu na stałe. Te­raz mam 56 lat i szczupłą fi­gurę doj­rzałej ko­bie­ty. I je­stem zdro­wa! Dziękuję! Be­ata  No właśnie – geny często wa­run­kują skłonność do ty­cia, dzie­dzi­czy­my bo­wiem pe­wien typ syl­wet­ki i typ me­ta­bo­licz­ny. Nie jest to spra­wie­dli­we. Zna­jo­ma skarżyła mi się: Anka, mam dość pa­trze­nia, jak moja kum­pel­ka z pra­cy co­dzien­nie na dru­gie śnia­da­nie wrzu­ca w sie­bie paczkę parówek na ciepło z dwie­ma kaj­zer­ka­mi i po­pra­wia to jesz­cze lo­da­mi na de­ser. I nie tyje! Jest wciąż szczupła jak młody chłopak, gdy tym­cza­sem ja przy­bie­ram na wa­dze od sa­me­go pa­trze­nia na jej posiłki! No cóż, kum­pel­ce z pra­cy można po­zaz­drościć do­brej prze­mia­ny ma­te­rii, ale na pew­no nie rozsądku – słowo „szczupły” nie jest równo­ważne słowu „zdro­wy”, a ta­kie je­dze­nie kie­dyś może po­skut­ko­wać poważnymi scho­rze­nia­mi.  Inną przy­czyną nad­wa­gi są cho­ro­by, które tak bar­dzo za­bu­rzają me­ta­bo­lizm, że utrzy­ma­nie pra­widłowej masy ciała robi się bar­dzo trud­ne. Niektóre le­kar­stwa także znacząco ułatwiają ty­cie. Ale znam oso­by, m.in. mające spo­re kłopo­ty z tar­czycą, które mimo utrud­nień walczą z nad­wagą (od­po­wied­nia die­ta i ak­tyw­ność fi­zycz­na) i mają do­sko­nałe re­zul­ta­ty. Częstą wymówką, żeby uniknąć tre­ningów, które po­mogą się od­chu­dzić, są bolące sta­wy i kręgosłup – ob­ja­wy zwy­kle wywołane właśnie nad­wagą. Błędne koło: za dużo ki­lo­gramów – boli kręgosłup. Boli kręgosłup – nie będę ćwi­czyć.  Ko­men­tarz czy­tel­nicz­ki mo­je­go blo­ga:  Wi­tam – odnośnie do bólu kręgosłupa – ja mam sko­liozę, ki­fozę i dys­ko­pa­tię. Za­nim to „od­kry­to”, też cier­piałam i przy­bie­rałam na wa­dze, bo za­ka­za­no mi ćwi­czyć, co było naj­większą głupotą. Od po­nad roku ćwiczę 6 razy w ty­go­dniu, za­li­czyłam In­sa­ni­ty, a w ostat­nią nie­dzielę pierw­szy raz w życiu wzięłam udział w wyścigu (w słusznej spra­wie, bo dla fun­da­cji wspie­rającej lu­dzi cho­rych na raka), po­ko­nałam 10 km w mniej niż go­dzinę, po­ko­nałam własne słabości i uśmiech nie scho­dzi z mo­jej twa­rzy. Nic już dla mnie nie jest wymówką. Po­le­cam po­zy­tyw­nie na­sta­wić się do życia, wziąć się w garść, nie pod­da­wać, bo nie ma rze­czy nie­możli­wych. Vio­la  Bra­wo, Vio­la! Nie na­ma­wiam osób z na­prawdę cho­rym kręgosłupem lub sta­wa­mi do tre­ningów, które mogą po­gor­szyć ich stan. Ale sądzę, że war­to za­py­tać le­ka­rza, czy np. pływa­nie też jest wy­klu­czo­ne, czy szyb­kie mar­sze lub cho­ciaż spa­ce­ry na­prawdę za­szkodzą, czy można zmie­rzyć się z sys­te­mem bar­re au sol, który ofe­ru­je tre­ning całego ciała, ale bez obciążania stawów. Joga lub pi­la­tes pod okiem doświad­czo­ne­go in­struk­to­ra też po­mogły wie­lu oso­bom wy­le­czyć bóle kręgosłupa i podjąć inne ak­tyw­ności spor­to­we.  Bywa, że kłopo­ty neu­ro­lo­gicz­ne i za­bu­rze­nia równo­wa­gi psy­chicz­nej skut­kują nad­wagą, i to cza­sem dużą. Lu­dzie w de­pre­sji, która często jest pa­ra­liżem woli, ob­ja­dają się i wpa­dają w błędne koło – rosnąca nad­waga bo­wiem de­presję potęguje. W ta­kim przy­pad­ku ko­niecz­ne są oczy­wiście stała po­moc le­ka­rza i te­ra­pia.  Ale cóż – po­wiedz­my so­bie szcze­rze – na­prawdę spo­ro osób nad­wagę ma na własne życze­nie. Co­raz po­wszech­niej­sza pra­ca biu­ro­wa, zastąpie­nie ak­tyw­ności fi­zycz­nej ogląda­niem te­le­wi­zji i gra­mi kom­pu­te­ro­wy­mi, je­dze­nie byle jak i byle cze­go, pod­ja­da­nie, noc­ne wy­pra­wy do lodówki – to co­dzien­ność bar­dzo dużej gru­py lu­dzi. Jeśli do­rosły funk­cjo­nu­je w taki sposób – jego spra­wa. Podaż in­for­ma­cji o zdro­wiu jest na­prawdę duża i trze­ba się moc­no sta­rać, żeby nie wie­dzieć, jak o sie­bie za­dbać. Na­to­miast strasz­ne jest, że tacy dorośli prze­ka­zują swoją po­stawę dzie­ciom, ucząc je od małego, że chip­sy są su­per, słody­cze to do­bro pożądane, a na ta­le­rzu naj­ważniej­sze jest „mięsko”, więc „mar­chewkę możesz zo­sta­wić”. Tacy ro­dzi­ce chętnie też załatwiają dzie­ciom zwol­nie­nia z WF-u, cze­go juz zupełnie nie mogę pojąć. Praw­da po­par­ta ba­da­nia­mi jest taka, że ak­tyw­ni ro­dzi­ce wy­cho­wują ak­tyw­ne dzie­ci, i oby było ich co­raz więcej, bo gro­zi nam epi­de­mia otyłości.
TAK – NIE NAD­WA­GI, ALE OTYŁOŚCI, BO LUDZ­KI OR­GA­NIZM NIE MA GÓRNEJ GRA­NI­CY MA­GA­ZY­NO­WA­NIA TŁUSZCZU, WIĘC KAŻDA NAD­WA­GA MOŻE NIE­MAL NIE­ZAU­WAŻENIE PRZE­KSZTAŁCIĆ SIĘ W OTYŁOŚĆ.  ✓ Wszyst­kich, którzy mają nad­wagę, na­ma­wiam do po­zby­cia się zbędnych ki­lo­gramów. Przede wszyst­kim dla zdro­wia. Nad­wa­ga nie tyl­ko szpe­ci, lecz sta­no­wi też przy­czynę chorób, więc zdro­wiej dla nas, jeśli będzie­my szczu­pli. Oso­by na­prawdę otyłe gorąco na­ma­wiam do od­chu­dza­nia się pod kon­trolą le­ka­rza i die­te­ty­ka, a jeśli jest taka możliwość – także tre­ne­ra oso­bi­ste­go. Or­ga­nizm oso­by otyłej nie funk­cjo­nu­je nor­mal­nie. Stop­nio­we po­zby­wa­nie się tak wiel­kiej licz­by ki­lo­gramów bez szko­dy dla zdro­wia jest możliwe tyl­ko we współpra­cy z fa­chow­ca­mi.   ✓ Nie ma żad­nych cu­dow­nych diet od­chu­dzających, które dają trwały efekt.   ✓ Bar­dzo szko­dli­we są die­ty opar­te na re­zy­gna­cji z części skład­ników niezbędnych dla na­sze­go or­ga­ni­zmu (die­ty tłuszczo­we, białkowe itp.).   ✓ Zde­cy­do­wa­nie sprze­ci­wiam się zażywa­niu pa­ra­far­ma­ceu­tyków oraz le­karstw, które mają od­chu­dzać (chy­ba że wyraźnie za­le­ci je le­karz). Skutków ubocz­nych ta­kich prak­tyk na ogół jest więcej niż sa­tys­fak­cji z lep­szej fi­gu­ry.   ✓ W od­chu­dza­niu na­ma­wiam do spo­ko­ju – tyl­ko po­wol­ne gu­bie­nie ki­lo­gramów nie przy­no­si szkód zdro­wiu.
Jeśli nad­wa­ga nie jest spo­wo­do­wa­na nie­ra­cjo­nal­nym odżywia­niem się, należy skon­sul­to­wać to z le­ka­rzem. Ba­da­nia mogą wy­ka­zać np. nie­do­czyn­ność tar­czy­cy, spo­wal­niającą me­ta­bo­lizm i cza­sem pro­wadzącą do ty­cia.   ✓ Wszyst­kim mogę po­le­cić, aby (jeśli tego jesz­cze nie zro­bi­li) zmie­ni­li tryb życia na zdro­wy. Pra­widłowe, ra­cjo­nal­ne odżywia­nie plus ak­tyw­ność fi­zycz­na na miarę swo­ich możliwości po­win­ny przy­nieść efek­ty w po­sta­ci szczupłej syl­wet­ki. Być może nie od razu; trze­ba or­ga­ni­zmo­wi dać czas na przy­sto­so­wa­nie się do zmian. Niektórzy mogą z początku prze­ra­zić się, że tyją – to nor­mal­ne. Ciało przy­zwy­cza­jo­ne do nad­mia­ru węglo­wo­danów lub tłuszczów i po­zba­wio­ne na­gle tego nad­mia­ru re­agu­je ro­bie­niem za­pasów. Ale to trwa krótko, poza tym nie zda­rza się wszyst­kim, a jeśli już się zda­rzy – trze­ba taki czas prze­trwać i się nie pod­da­wać.   ✓ Nie mam uni­wer­sal­ne­go jadłospi­su dla osób, które chcą schudnąć. Dla­te­go że każdy z nas jest inny. Mamy różne geny, typ syl­wet­ki, płeć, me­ta­bo­lizm, to­le­rancję po­karmów. Je­steśmy w różnym wie­ku, wy­ko­nu­je­my różne pra­ce. Każdy ma w związku z tym inne za­po­trze­bo­wa­nie ener­ge­tycz­ne.
Jeśli się od­chu­dzasz, po­wi­nie­neś do­star­czać mniej ka­lo­rii, niż zużywasz. Ale nie wol­no jeść poniżej mi­ni­mal­ne­go za­po­trze­bo­wa­nia. Pamiętaj­my bo­wiem, że spo­ro ka­lo­rii pochłania tzw. PPM  – pod­sta­wo­wa prze­mia­na ma­te­rii, która obej­mu­je wszyst­kie pro­ce­sy życio­we, ja­kie za­chodzą w or­ga­ni­zmie: od po­zio­mu prze­mian komórko­wych po­czy­nając, a na od­dy­cha­niu kończąc. Do ob­li­cza­nia PPM  służą dość skom­pli­ko­wa­ne wzo­ry uwzględniające płeć, wiek, ak­tu­alną masę ciała i wzrost, ale w in­ter­ne­cie można zna­leźć kal­ku­la­to­ry ob­li­czające PPM  na­tych­miast po wpi­sa­niu da­nych. Na wy­dat­ki ener­ge­tycz­ne składa się też oczy­wiście ak­tyw­ność ru­cho­wa, więc jeśli tre­nu­je­my, mu­si­my jeść więcej, żeby or­ga­nizm podołał wysiłkowi i żeby tre­nin­gi nas nie wy­nisz­czały.
Od­chu­dza­nie dietą ni­sko­ka­lo­ryczną to błąd.Le­piej po­sta­wić na ak­tyw­ność ru­chową.  ✓ Ka­lo­rie można do­star­czyć w różny sposób. Krom­ka chle­ba ma tyle samo ka­lo­rii co spo­ra por­cja ka­szy. Jeśli jesz kaszę (która pod­czas go­to­wa­nia wchłonęła wodę, więc zwiększyła objętość), szyb­ciej napełniasz żołądek i mózg wcześniej wyśle Ci sy­gnał o sytości. Skończysz posiłek i nie będziesz miał nie­do­sy­tu. Objętość żołądka ma duże zna­cze­nie, zwłasz­cza dla osób, które długo „pra­co­wały” nad jej powiększe­niem. Dla­te­go sta­raj się kom­po­no­wać posiłki w taki sposób, by duża objętość pożywie­nia dawała Ci mniej ka­lo­rii. W tym po­mogą oczy­wiście wa­rzy­wa – na ogół są mało ka­lo­rycz­ne, a wspa­nia­le wypełniają i dają cen­ne wi­ta­mi­ny i mi­ne­rały.   ✓ Jeśli do­brze zbi­lan­so­wa­na die­ta oraz sys­te­ma­tycz­ne tre­nin­gi nie dają w dłuższym cza­sie re­zul­tatów, można w cza­sie od­chu­dza­nia lek­ko ogra­ni­czyć ka­lo­rycz­ność po­traw oraz zwra­cać większą uwagę na in­deks gli­ke­micz­ny pro­duktów.  ✓ Jeśli masz kłopo­ty z utrzy­ma­niem się w try­bie zdro­we­go je­dze­nia, nie umiesz zre­zy­gno­wać ze słody­czy, ob­ja­dasz się no­ca­mi, jesz kom­pul­syw­nie lub często tra­cisz i od­zy­sku­jesz ki­lo­gra­my – pro­po­nuję udać się na te­ra­pię do psy­chia­try lub psy­cho­lo­ga. Za­bu­rze­nia odżywia­nia by­wają ciężką cho­robą i war­to je le­czyć, za­nim się nią staną.   ✓ Nie rób z od­chu­dza­nia naj­ważniej­szej części swo­jej co­dzien­ności. Trak­tuj je spo­koj­nie. Nie re­zy­gnuj w tym cza­sie ze swo­ich pa­sji, wręcz prze­ciw­nie – roz­wi­jaj je. Nie myśl ob­se­syj­nie o nad­wa­dze, bo może Cię to za­pro­wa­dzić w kie­run­ku ano­rek­sji lub po­dob­nych za­bu­rzeń.  ✓ Jeśli się od­chu­dzasz, nie usta­laj swo­jej wagi do­ce­lo­wej, ale wy­mia­ry. Pod­czas pro­ce­su od­chu­dza­nia, kie­dy żyjesz ak­tyw­nie fi­zycz­nie, w Two­im cie­le za­chodzą zmia­ny, które skut­kują świet­nym wyglądem i zdro­wiem, ale nie­ko­niecz­nie wy­ma­rzo­nym spad­kiem masy. Nie porównuj też swo­je­go ciężaru do wagi in­nych. Rówieśnicy tej sa­mej płci i wzro­stu, a także o po­dob­nej syl­wet­ce, mogą mieć różne masy ciała, bo mają inny typ kośćca lub inny typ me­ta­bo­licz­ny. Two­im ce­lem mają być zdro­wie i faj­ny wygląd, a nie wy­nik na wa­dze.   ✓ Nie trak­tuj od­chu­dza­nia jako spo­so­bu na roz­wiąza­nie swo­ich pro­blemów. Jeśli odkładasz ja­kieś istot­ne spra­wy na czas, kie­dy będziesz wyglądać szczupło, to ro­bisz błąd. Być może po­trzeb­na jest Ci rada psy­cho­lo­ga.   ✓ Nie na­sta­wiaj się na od­chu­dza­nie jak na męczar­nię, którą trze­ba z mozołem i bólem jakoś prze­trwać. Po­trak­tuj zrzu­ca­nie zbędnych (na­prawdę zbędnych!) ki­lo­gramów jako wy­zwa­nie, któremu radośnie spro­stasz. W chwi­lach kry­zysów wy­obrażaj so­bie, jak wspa­nia­le się po­czu­jesz bez ba­la­stu i w no­wych, mniej­szych ciu­chach.  Trzy­mam kciu­ki!

poniedziałek, 12 września 2016

Jak się prze­sta­wić na zdro­we życie?

Na podstawie: Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską  AnnaLewandowska


Zdro­wie jako Twój cel zmian może być mało wy­ra­zi­stym mo­ty­wa­to­rem. Dla­te­go najczęściej sku­tecz­ne są mniej­sze cele, które można zmie­rzyć, zo­ba­czyć i po­czuć w miarę szyb­ko. To może być utra­ta nad­wa­gi, chy­ba naj­le­piej mo­ty­wujący cel dla początkujących adeptów zdro­we­go życia (jeśli nad­wa­ga jest duża, po­dziel ją na mniej­sze cele do osiągnięcia). Jeśli nie masz nad­wa­gi – ce­lem może być po­pra­wa syl­wet­ki, za­dba­nie, by to, co ob­wisłe, stało się jędrne, a to, co słabe – sil­ne i moc­ne. Mimo że na blo­gu sta­ram się in­spi­ro­wać do zmian na stałe, bo uważam, że tyl­ko ta­kie dadzą pełnię zdro­wia, sił i ener­gii, to wpro­wa­dzam mo­ty­wa­to­ry typu „ak­cje – wa­ka­cje” i na­ma­wiam w nich do po­pra­wy wyglądu „do urlo­pu”. Tak jest po pro­stu łatwiej. Można so­bie wy­obra­zić sie­bie na plaży – swoją zgrabną syl­wetkę i jędrne ciało, można wy­obra­zić so­bie, jak chętnie przyj­mu­je­my za­pro­sze­nie do siatkówki plażowej, bez za­sta­na­wia­nia się, czy widać nam opon­ki i czy damy radę kon­dy­cyj­nie. Tak zwi­zu­ali­zo­wa­ny cel jest ab­so­lut­nie do osiągnięcia i w tym tkwią jego siła i atrak­cyj­ność. A wi­zu­ali­za­cja to ko­lej­na sztucz­ka, którą war­to sto­so­wać. Wy­obrażanie so­bie sie­bie, jak prze­bie­ga­my bez większe­go zmęcze­nia pół go­dzi­ny, po­ma­ga początkującym bie­ga­czom prze­brnąć strasz­ne za­dysz­ki. Kie­dy wresz­cie prze­bie­gniesz te swo­je pierw­sze 30 mi­nut i będzie Ci się chciało więcej – możesz so­bie wrzasnąć „udało się!” i szyb­ko usta­lić nowy cel.  No właśnie – cele spor­to­we są świet­nym mo-ty­wa­to­rem i dają prak­tycz­nie nie­ogra­ni­czo­ne możliwości w kre­owa­niu wciąż no­wych wy­zwań. Kie­dy osiągniesz cele bie­go­we (niektórym zaj­mu­je to na­wet kil­ka lat), możesz spróbować z po­ko­ny­wa­niem dy­stansów pływac­kich. Stąd już tyl­ko „krok ro­we­ro­wy” będzie dzie­lił Cię od star­tu w tria­tlo­nie. Ćwicząc jogę, na każdej se­sji po­pra­wiasz gib­kość i sprężystość ciała, a wy­ko­na­nie po­szczególnych asan możesz wciąż ulep­szać, próbując też tych co­raz trud­niej­szych. Można też zmie­rzyć się z dys­cy­pliną spor­tu, której do tej pory się nie próbowało, i tam zna­leźć nowe wy­zwania i emo­cje. Świet­nym tre­nin­giem jest ta­niec, który też można długo do­sko­na­lić (na przykład z życio­wym part­ne­rem!), a szkół tańca mamy na szczęście co­raz więcej.  Gorąco na­ma­wiam wszyst­kich do ta­kie­go spo­so­bu mo­ty­wo­wa­nia się. Je­stem bo­wiem odro­binę za­nie­po­ko­jo­na, że dla wie­lu osób tyl­ko po­pra­wa wyglądu sta­no­wi bo­dziec do tre­ningów. Ta­kie po­dejście cza­sem pro­wa­dzi do­nikąd. Są bo­wiem oso­by, które po założeniu ciuchów w wy­ma­rzo­nym roz­mia­rze spo­czy­wają na lau­rach. Powód jest pro­sty – utra­ta mo­ty­wa­cji. Miała być syl­wet­ka M lub S – jest.    WAŻNE:  Jeśli wpro­wa­dzasz zmia­ny, pamiętaj, żeby dbać równo­le­gle o pra­widłowe odżywia­nie oraz wysiłek fi­zycz­ny. Dbałość tyl­ko o je­den z tych ele­mentów nie przy­nie­sie pożąda­nych efektów.  Nie na­sta­wiaj się na męczar­nię, którą mu­sisz prze­trwać do cza­su uzy­ska­nia wy­ma­rzo­nej syl­wet­ki lub po­bi­cia swo­je­go re­kor­du w bie­ga­niu. To jest pułapka wszyst­kich cu­dow­nych diet od­chu­dzających w mie­siąc lub trzy. Lu­dzie ko­rzy­stający z ta­kich rad trwają w męczeństwie ten mie­siąc lub trzy i wra­cają z ulgą do sta­rych na­wyków. Efek­ty wia­do­me: jojo, fru­stra­cja, po­czu­cie winy itd. Dla zdro­wia – same szko­dy. Dla­te­go sza­le­nie istot­ne jest, aby z góry na­sta­wić się na stałe zmia­ny w życiu. Nie zmu­szaj się do je­dze­nia niektórych zdro­wych po­traw, jeśli wyraźnie Ci nie sma­kują – szu­kaj in­nych. Nie na­sta­wiaj się, że prze­sta­niesz ćwi­czyć, jak schud­niesz – myśl ra­czej, ja­kie nowe spor­to­we cele so­bie wy­zna­czysz po uzy­ska­niu pożąda­nej syl­wet­ki.
Po co więc da­lej ćwi­czyć? „No do­bra, po­pra­wię jesz­cze brzuch, bo moja tre­ner­ka ma ka­lo­ry­fe­rek, to ja też chcę. Ach! I uda też chcę mieć jak ona!” I tu znów mamy ab­surd – po co chcieć wyglądać jak ktoś inny? Trak­tuj sie­bie jak nie­po­wta­rzalną jed­nostkę. Bądź szczupła, bo to zdro­we i wy­god­ne. Ale nie ka­tuj sie­bie i in­nych dążeniem do wyglądu pani X, bo masz inne geny, być może też inny typ me­ta­bo­licz­ny, wiek, wzrost itd.  Ja mam syl­wetkę, która jest efek­tem mo­ich genów, die­ty i przede wszyst­kim spor­tu upra­wia­ne­go co­dzien­nie od kil­ku­na­stu lat. Je­stem za­do­wo­lo­na z mo­jej fi­gu­ry, ale zbie­ram też spo­ro głosów kry­tycz­nych: „zbyt chłopięca”, „za mało ko­bie­ca” itp. Ja lubię i sza­nuję moje ciało, więc nie przej­muję się opi­nia­mi in­nych, ale trochę mnie prze­raża, gdy od­bie­ram e-ma­ile od – jak sądzę – bar­dzo młod­ziut­kich osób, które proszą o po­da­nie wszyst­kich mo­ich wy­miarów, bo chcą wyglądać jak ja albo się ze mną porówny­wać. Po co? Bądźmy wszy­scy zdro­wi, szczu­pli i radośni, ale różni! Je­steśmy nie­po­wta­rzal­ni – każdy z nas ma swo­je wa­lo­ry:)  Jeśli pla­nu­jesz tre­nin­gi, od początku rób to z głową. Rzu­ca­nie się na wiel­kie spor­to­we wy­zwa­nia pro­sto z ka­na­py nie ma sen­su, może skończyć się kon­tuzją i zniechęcić Cię do spor­tu na długi czas. Spo­koj­nie roz­ru­szaj ciało. Mar­szo­bie­gi, ro­wer, ba­sen, te­nis, siatkówka z przy­ja­ciółmi, ka­ra­te, joga – jest tyle możliwości! Kie­dy po­czu­jesz, że ze­sztyw­niałe mięśnie i sta­wy są już na cho­dzie, wy­bierz so­bie ta­kie ro­dza­je ak­tyw­ności fi­zycz­nej, które spra­wią Ci frajdę. Nie mu­sisz zmu­szać się do bie­ga­nia, jeśli go nie lu­bisz, tyl­ko dla­te­go że „wszy­scy to robią”. Jed­na z mo­ich koleżanek ko­cha ba­sen, przepływa­nie wie­lu ki­lo­metrów jest dla niej nie­mal formą me­dy­ta­cji. Mnie aku­rat po­byt na ba­senie dość szyb­ko nuży, choć do­ce­niam wa­lo­ry pływa­nia, zwłasz­cza ko­rzyści, ja­kie daje kręgosłupo­wi. Ja wolę jed­nak bie­gi, moje ka­ra­te i ta­ba­ty.
WAŻNE:  Jeśli wpro­wa­dzasz zmia­ny, ob­ser­wuj sie­bie, swo­je ciało i jego re­ak­cje na ku­li­nar­ne nowości. Nie ma jed­nej die­ty ide­al­nej dla wszyst­kich, bo je­steśmy różnie uwa­run­ko­wa­ni ge­ne­tycz­nie, mamy różne skłonności, me­ta­bo­lizm i kon­strukcję psy­chiczną. Pod­sta­wo­we za­sa­dy zdro­we­go odżywia­nia, które przed­sta­wię w następnych roz­działach, do­tyczą wszyst­kich, ale nie wiem, czy prze­ko­ny­wa­nie aku­rat Cie­bie do wa­lorów roślin strączko­wych ma sens, bo może się oka­zać, że Twój układ tra­wien­ny źle na nie re­agu­je i będzie le­piej, jeśli je ogra­ni­czysz. To samo do­tyczy Two­jej wrażliwości na glu­ten, przed którym ostrze­gam. Być może Ty aku­rat to­le­ru­jesz go świet­nie. Próbuj, kom­bi­nuj, zbu­duj so­bie bo­ga­ty ze­staw pro­duktów i dań, które są zdro­we i które bar­dzo Ci sma­kują – wówczas ter­min „zdro­wa żywność” nie będzie już się ko­ja­rzył z „je­dze­niem bez­sma­ko­wej tra­wy”. A samo po­szu­ki­wa­nie no­wych smaków, ko­lorów i aro­matów w kuch­ni może stać się świetną za­bawą, nie­mal podróżą pełną przygód i od­kryć.   Piękne jest to, że ćwi­czyć można wszędzie i na wie­le spo­sobów. Nie po­trze­ba żad­nych nakładów fi­nan­so­wych, by umówić się w par­ku z przy­ja­cie­lem i po­bie­gać, poćwi­czyć jogę lub zor­ga­ni­zo­wać z sąsia­da­mi mecz piłki nożnej.  A tre­ning z drugą osobą to następny mo­ty­wa­tor! Nie ma zmiłuj, jeśli już się umówię z koleżanką albo mężem (tak, tak!) na wspólny tre­ning. Jak mogłabym ich za­wieść i odpuścić? Także w trak­cie ćwi­czeń, kie­dy pot się już leje, łatwiej znieść wysiłek, kie­dy wi­dzi się drugą osobę dającą dziel­nie radę i uśmiech­niętą, choć od­dech sta­je się co­raz krótszy. Do­sko­nałym po­mysłem są tre­ningi ro­dzin­ne. Wiem, trud­no w dzi­siej­szych za­bie­ga­nych cza­sach „zsyn­chro­ni­zo­wać ze­gar­ki”, ale może uda się to cho­ciaż w week­end? Wspólne wpro­wa­dza­nie zmian w kuch­ni jest po sto­kroć prost­sze niż w sy­tu­acji, gdy tyl­ko je­den do­mow­nik chce jeść zdro­wo. Po­dob­nie jest z ćwi­czeniami. Spróbuj­cie ra­zem. Zwy­kle tyl­ko jed­na oso­ba na­raz ma kry­zys, a wte­dy dru­ga może dać wspar­cie. A ko­rzyści dla dzie­ci, jeśli je ma­cie, są nie do prze­ce­nie­nia w przy­pad­ku wpro­wa­dze­nia zdro­we­go sty­lu życia dla całej ro­dzi­ny.    WAŻNE:  Two­je­mu dziec­ku będzie się żyło zdro­wiej i łatwiej, jeśli od początku wy­cho­wasz je w po­sza­no­wa­niu za­sad zdro­we­go życia. To mit, że dzie­ci ko­chają słody­cze i pro­gra­mo­wo nie znoszą szpi­na­ku. Pro­duk­ty dla dzie­ci są słod­zo­ne, bo mają sma­ko­wać mat­kom, które je ku­pują i które ko­jarzą własne dzie­ciństwo ze słody­cza­mi. Znam kil­ku­let­nie dzie­ci, które żyją bez cu­kru od uro­dze­nia i są zdro­we, ra­do­sne i szczęśliwe. Nie trak­tuj je­dze­nia jako me­to­dy wy­cho­waw­czej, nie na­gra­dzaj ba­to­ni­kiem, nie karz bra­kiem dostępu do cia­stek. Je­dze­nie ma być na­tu­ralną czyn­nością, tak jak od­dy­cha­nie. Nie war­to używać je­dze­nia do ma­ni­pu­la­cji, bo na­bie­rze szko­dli­we­go zna­cze­nia. Jeśli od sa­me­go początku będziesz po­da­wać dzie­ciom zdrową żywność w ład­nej for­mie, wy­kształcisz u nich do­bre na­wy­ki, a to po­zwo­li im w przyszłości spo­koj­nie odmówić ko­le­gom na­ma­wiającym na lody z bud­ki lub ham­bur­ge­ra.   JEŚLI JE­STEś RO­DZI­CEM, TO MASZ DO­SKO­NAŁĄ MO­TY­WACJĘ DO TRE­NINGÓW – BY­CIE WZO­REM DLA PO­TOM­KA. AK­TYW­NI RO­DZI­CE WY­CHO­WUJĄ AK­TYW­NE DZIE­CI. POD­TRZY­MUJ NA­TU­RALNĄ PO­TRZEBĘ RU­CHU, JAKĄ MA TWO­JE DZIEC­KO, I SKIE­RUJ JĄ NA SPOR­TO­WE TORY. TA PO­TRZEBA UTRWA­LI SIĘ NA CAŁE ŹYCIE.
Bądźcie kon­se­kwent­ni. Po­wta­rzam się, ale to pod­sta­wa suk­ce­su. Bar­dzo wie­le osób pod wpływem prze­czy­ta­ne­go tek­stu robi je­den lub kil­ka ruchów w dobrą stronę. I kończy. „Znu­dziło mi się” – czy­tam w e-ma­ilu.  Istot­ne jest, żeby OD POCZĄTKU po­dejść do do­brych zmian we właściwy sposób. Poniższe rady będą po­moc­ne:  ✓ Wy­bierz ak­tyw­ność fi­zyczną, która Ci od­po­wia­da. Szu­kaj – na początek choćby na YouTu­be. Jest tam mnóstwo pro­po­zy­cji bar­dzo różnych tre­ningów. Zwróć tyl­ko uwagę na kom­pe­ten­cje osób pro­po­nujących ćwi­cze­nia. Moja przy­szy­wa­na ciot­ka długo szu­kała ćwi­czeń car­dio dla sie­bie. I zna­lazła – ro­dzaj ae­ro­bi­ku na ba­zie sal­sy. Aku­rat ta mu­zy­ka właśnie jej daje kopa i ćwi­cze­nia prze­stały być udręką, a stały się wielką frajdą.   ✓ Za­nim za­czniesz, weź pod uwagę, że będą kry­zy­sy. Że „się znu­dzi”, że będą cza­sem za­kwa­sy lub za­dysz­ka. Wy­obraź so­bie sie­bie w tych sy­tu­acjach już te­raz i daj so­bie sa­me­mu rady, co robić, by prze­trwać te kry­zy­sy. Wy­obraź so­bie, jak przełamu­jesz ba­rie­ry. Kie­dy przyjdą praw­dzi­we kry­zy­sy – nie będą już zja­wi­skiem, któremu nie można spro­stać. Dasz im radę.   ✓ Nie wszyst­ko na­raz. Dużym błędem osób pla­nujących zmia­ny jest prze­rost am­bi­cji. Sia­dają z kartką i za­pi­sują: będę ćwi­czyć (tu wpi­sa­ne wiel­kie cele tre­nin­go­we), od razu przejdę na zdro­we odżywia­nie, a sko­ro już się zmie­niam na lep­sze – to do­dam go­dzinę dzien­nie na­uki języków ob­cych. Suk­ces jest mało praw­do­po­dob­ny. Pew­niej­sze są za to zniechęce­nie i fru­stra­cja.
Ja za­pi­suję rano, co mam zro­bić. A chwilę po­tem skreślam połowę. To bar­dzo ważne, by sie­bie sa­me­go nie na­sta­wiać na dzień czy na całe życie tak am­bit­nie, że nie­po­wo­dze­nie będzie nie­unik­nio­ne. Jeśli człowiek chce za dużo osiągnąć, za­pla­no­wać, zre­ali­zo­wać, to jest sta­le z sie­bie nie­za­do­wo­lo­ny. A może po to, by być z sie­bie za­do­wo­lo­nym, wy­star­czy robić rze­czy, które są po­trzeb­ne, go­dzi­we, war­te, do­bre, bez wy­ma­ga­nia od sie­bie więcej, niż można osiągnąć.  prof. Wik­tor Osia­tyński  Pamiętaj – zmie­niasz na­wy­ki, które to­wa­rzy­szyły Ci całe życie. To trud­ne, ale możliwe. A naj­ważniej­sze jest to, że sport w pew­nym mo­men­cie STA­JE SIĘ TWO­IM NA­WY­KIEM, po­dob­nie jak zdro­we je­dze­nie. I to jest piękne!  No i jak? Prze­ko­nałam Cię do zdro­wej żywności i do tre­ningów? Widzę, że łatwiej zdro­wiej jeść niż za­brać się do ćwi­czeń? To spe­cjal­nie dla Cie­bie, naj­bar­dziej opor­ne­go z czy­tel­ników, mam pro­po­zycję: za­raz po prze­czy­ta­niu tego aka­pi­tu wstań i ubierz się w dres. Nie, nie, nie będziesz ćwi­czyć! Tyl­ko załóż spor­to­wy strój. Już? Su­per, te­raz skar­pet­ki i buty. Też go­to­we? Świet­nie! To po­siedź tak so­bie w tym ubra­niu, ale bez ga­pie­nia się w kom­pu­ter, książki czy te­le­wi­zor. Po­siedź z 15 mi­nut, tyl­ko patrząc na sie­bie, i za­stanów się, dla­cze­go war­to po­tre­no­wać. Po­wy­obrażaj so­bie sie­bie po mie­siącu sys­te­ma­tycz­nych ćwi­czeń. I już. Na dziś wy­star­czy. Ju­tro znów to zro­bisz: prze­bie­rzesz się i po­siedzisz. A w ko­lej­nym dniu spróbuj zro­bić parę spo­koj­nych skłonów, przy­siadów. Och, nie możesz wy­pro­sto­wać nóg? No właśnie. Kom­bi­nuj da­lej:)
Na podstawie: Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską  AnnaLewandowska

poniedziałek, 5 września 2016

Co jest potrzebne, aby zmienić zdrowie

Jeśli chcesz zmie­nić swo­je życie na zdro­we, to będą Ci bar­dzo po­trzeb­ne:  
Świa­do­mość, że Two­je zdro­wie zależy od Cie­bie  Sądzisz, że sko­ro je­steś przed trzy­dziestką, to na myśle­nie o zdro­wiu masz czas? No pew­nie, zdro­wie po pro­stu jest. A choć wiek doj­rzały cza­sem ko­ja­rzysz z cho­ro­ba­mi (ro­dzi­ce, dziad­ko­wie itd.), to Ty masz prze­cież jesz­cze 100 lat, za­nim ten czas na­dej­dzie! Co praw­da już te­raz się łapiesz na tym, że cza­sem trud­no Ci się uczyć lub pra­co­wać, bo kon­cen­tra­cja sia­da po 15 mi­nu­tach. A Twój ko­le­ga po­skarżył się ostat­nio, że z tru­dem za­sy­pia, ale to prze­cież de­ta­le. Na­ma­wiam – sko­jarz te szczegóły, ro­zej­rzyj się wokół sie­bie, za­stanów się: kto le­piej niż Ty sam za­dba o Two­je zdro­wie? Py­ta­nie do­ty­czy wszyst­kich, także osób po czter­dzie­st­ce, pięćdzie­siątce, siedemdzie­siątce… Każdy czas jest do­bry, by zacząć zdro­wo żyć. Jed­nak im wcześniej, tym le­piej.  
Świa­do­mość własne­go ciała  
Na co dzień w ogóle o nim nie myślisz. Przyj­mu­jesz, że jest, i już. Cza­sem coś za­bo­li, wte­dy sku­piasz uwagę na frag­men­cie, któremu coś do­le­ga. A prze­cież ciało to ge­nial­ny i bar­dzo skom­pli­ko­wa­ny me­cha­nizm, który na­tu­ra daje nam raz na całe życie. Ta piękna ma­szy­ne­ria sta­ra się służyć Ci jak naj­le­piej, ale jeśli jest za­nie­dba­na, w końcu ule­ga awa­rii – za­czy­na cho­ro­wać. Często wysyła sy­gnały, które lek­ce­ważysz – ból, skur­cze, zga­ga, kłopo­ty ze skórą lub obniżony nastrój to wyraźne dzwon­ki alar­mo­we. Słuchaj ich i re­aguj. I po­lub swo­je ciało, na­wet jeśli uważasz, że jego wygląd jest da­le­ki od ideału. Pożegnaj używki, odżywiaj się pra­widłowo, tre­nuj re­gu­lar­nie, a ko­rzyst­ne zmia­ny w wyglądzie przyjdą same. Przede wszyst­kim zaś wy­grasz wte­dy zdro­wie i ener­gię do życia.  
Wy­obraźnia  Za­mknij oczy i zo­bacz sie­bie za 5, 10, 20 lat i więcej. Być może to nie jest pierw­szy raz, kie­dy za­sta­na­wiasz się, w ja­kim punk­cie za jakiś czas będą Two­ja ka­rie­ra, ro­dzi­na lub życie to­wa­rzy­skie. A umiesz roz­ważyć swoją przyszłość w kon­tekście Two­jej for­my fi­zycz­nej i psy­chicz­nej? Pomyśl – czy uda Ci się osiągnąć cele za­wo­do­we lub pełnię szczęścia, jeśli Two­je zdro­wie za­cznie szwan­ko­wać? Cier­pie­nie związane z ewen­tu­al­ny­mi cho­ro­ba­mi, stop­nio­wa utra­ta ener­gii i osłabie­nie kon­cen­tra­cji mogą sku­tecz­nie unie­możliwić re­ali­zację Two­ich planów. Za­pew­ne w przyszłości wi­dzisz sie­bie w pełni zdro­wia, z uśmie­chem na twa­rzy i nie­na­ganną syl­wetką – su­per! Za­dbaj, by tak było – już te­raz za­cznij żyć zdro­wo.  
Wie­dza  To czyn­nik, który dla mnie jest jed­nym z pod­sta­wo­wych w pro­wa­dze­niu zdro­we­go życia. Kie­dy jako na­sto­lat­ka prze­czy­tałam, że smażone jest nie­zdro­we, ko­niecz­nie chciałam wie­dzieć dla­cze­go – prze­cież wszy­scy smażą i żyją! Zaczęłam szu­kać od­po­wie­dzi, a przy oka­zji znaj­do­wałam ko­lej­ne re­we­la­cje. Do­wia­dy­wałam się co­raz więcej o ce­chach różnych pro­duktów, ale chciałam wie­dzieć, cze­mu to jest do­bre, a tam­to – szko­dli­we. Wie­dza o funk­cjo­no­wa­niu or­ga­ni­zmu po­ma­ga mi co­dzien­nie po­dej­mo­wać właściwe wy­bo­ry żywie­nio­we i mo­ty­wu­je do sys­te­ma­tycz­nych ćwi­czeń. Ja po pro­stu już nie mam ocho­ty na skle­po­we słody­cze i inne szko­dli­we pro­dukty. Także moje kub­ki sma­ko­we re­agują in­a­czej i wysyłają mi sy­gnał: „do­bre!” przede wszyst­kim w od­nie­sie­niu do zdro­wych dań. No i nie ule­gam na­mo­wom na to, co dla mnie szko­dli­we.  
Spokój  Dbałość o wewnętrzną równo­wagę jest jed­nym z fi­larów zdro­wia. Żyje­my w cza­sach pośpie­chu, wie­lo­za­da­nio­wości i fru­stra­cji to­wa­rzyszącej tym zja­wi­skom. Nie na­ma­wiam Cię do re­zy­gna­cji z ka­rie­ry, za­nie­dba­nia ro­dzi­ny lub po­rzu­ce­nia pa­sji. Zachęcam, by każdy z Was w tym wszyst­kim zna­lazł czas na re­laks, ak­tyw­ność fi­zyczną i dbałość o odżywia­nie. Znam pra­co­ho­li­ka, który w końcu mu­siał przy­znać, że po la­tach za­ra­bia już tyl­ko na le­ka­rzy i ko­lej­ne te­ra­pie. Zwol­nił, zmie­nił życie i te­raz cie­szy się nim ra­zem z bli­ski­mi, których omal nie stra­cił.  Za­trzy­maj się raz dzien­nie, pomyśl miło o so­bie, pozwól so­bie na ma­rze­nia. Wiem, to banały, ale wie­le z nich niosło kie­dyś kon­kretną treść. Chwi­la dla sie­bie, trochę me­dy­ta­cji, miła go­dzi­na z bli­ski­mi spędzo­na nie przy te­le­wi­zo­rze, ale na roz­mo­wie lub za­ba­wie są bez­cenną in­we­stycją w Twoją psy­che.  Spokój bar­dzo przy­da się także w sa­mym pro­ce­sie wpro­wa­dza­nia zmian na lep­sze. Prze­sta­wia­nie się na zdrową żywność należy wpro­wa­dzać stop­nio­wo, przy­zwy­cza­jać sie­bie i swój or­ga­nizm do no­we­go jadłospi­su. To samo do­ty­czy ak­tyw­ności fi­zycz­nej. Jeśli po­trak­tu­jesz pro­ces zmian jak pole bi­twy, którą mu­sisz wy­grać na­tych­miast, to praw­do­po­dob­nie na­ba­wisz się ko­lej­nych fru­stra­cji i szyb­ko się pod­dasz. Po­dejdź do tego spo­koj­nie, a znaj­dziesz dużo fraj­dy w osiąga­niu ko­lej­nych celów.  
Sza­cu­nek do sie­bie  Słowo „sza­cu­nek” ostat­nio wy­pa­da z obie­gu. Szko­da. To ważne słowo. Na­ma­wiam Cię do sza­no­wa­nia sa­me­go sie­bie. Jeśli wy­kształcisz w so­bie tę cechę, to znacz­nie łatwiej będzie Ci dbać o jakość Two­je­go życia. Trud­ny ko­men­tarz, praw­da? Już jego moc­ny język po­ka­zu­je, jak bar­dzo Syli nie lubi i nie sza­nu­je sie­bie. Do­staję wie­le po­dob­nych e-ma­ili. Bywa, że dziew­czy­ny określają sie­bie i swo­je ciało wręcz wul­gar­nie. To przy­kre. I szko­dli­we, bo w ten sposób nakręca się złe emo­cje. I po­wsta­je błędne koło: „nie po­mogę so­bie, bo nie war­to po­ma­gać oso­bie, której nie lubię czy wręcz nie znoszę”; a na prze­ciw­nym bie­gu­nie jest: „nie zmie­niam ni­cze­go w swo­im życiu, więc sie­bie nie lubię”. Wnio­sek jest pro­sty: za­cznij od sza­cun­ku do sie­bie. Zasługu­jesz na nie­go, bo je­steś nie­po­wta­rzal­nym pełnowar­tościo­wym człowie­kiem, któremu Two­ja uwa­ga i sza­cu­nek się po pro­stu należą. Po­lub sie­bie bez względu na to, ile nie­do­sko­nałości w so­bie wi­dzisz, po­trak­tuj sie­bie jak swo­je własne dziec­ko. I pomóż so­bie!
Bez zmia­ny na­sta­wie­nia do sie­bie nie będzie do­brych zmian w życiu. Tyl­ko Ty możesz zmie­nić to na­sta­wie­nie. To bywa bar­dzo, bar­dzo trud­ne. Ale efek­ty są wspa­niałe: łatwiej się żyje, jest się na­resz­cie szczęśli­wym i – co ważne – zmie­nia się re­ak­cja oto­cze­nia na Cie­bie. Lu­dzie czują Twoją dobrą ener­gię i od­po­wia­dają taką samą – spraw­dzo­ne po wie­le­kroć!:)  
Za­ufa­nie  Myślę tu o za­ufa­niu do au­to­ry­tetów na­uko­wych, le­ka­rzy i die­te­tyków oraz ba­da­czy, którzy w ostat­nich la­tach do­wie­dli i nadal do­wodzą, że właściwa die­ta połączo­na z dbałością o równo­wagę wewnętrzną oraz z umiar­ko­waną i sys­te­ma­tyczną ak­tyw­nością fi­zyczną ma ogrom­ny, wręcz de­cy­dujący wpływ na jakość życia i zdro­wie. Za­uważyłam, że są wśród nas oso­by, którym trud­no się na to za­ufa­nie zdo­być. Przy­zwy­cza­je­nia z dzie­ciństwa są dla nich często je­dyną wskazówką przy wy­bo­rach żywie­nio­wych. Nie byłoby w tym nic złego, gdy­by pro­duk­ty na skle­po­wych półkach były ta­kie same jak te, które kie­dyś je­dli nasi dziad­ko­wie i ro­dzi­ce. Nie­ste­ty – w ob­li­czu co­raz większe­go uprze­mysłowie­nia w wy­twa­rza­niu żywności, mo­dy­fi­ka­cji ge­ne­tycz­nych, pom­po­wa­nia che­micz­nych „ulep­sza­czy” w na­tu­ral­ne pro­duk­ty i kar­mie­nia zwierząt ho­dow­la­nych che­mią - ar­gu­men­ta­cja typu: „mój dzia­dek całe życie jadł białe pie­czy­wo i sma­lec i żyje długo” nie ma ra­cji bytu. Spo­tkałam też zwo­len­ników teo­rii spi­sko­wych, którzy w każdym ar­ty­ku­le do­tyczącym zdro­we­go żywie­nia upa­trują zmowę kon­cernów spożyw­czych i far­ma­ceu­tycz­nych usiłujących sztucz­nie na­dmu­chać nowe po­trze­by po­ten­cjal­nych klientów. No cóż, rzecz w tym, że większość tekstów o pra­widłowej die­cie wy­klu­cza z niej pro­duk­ty wy­so­ko prze­two­rzo­ne oraz sto­so­wa­nie su­ple­mentów bez kon­sul­ta­cji z le­ka­rzem, więc wiel­kie kon­cerny ra­czej tracą, niż zy­skują, na upo­wszech­nia­niu wie­dzy o zdro­wiu.
Może już pora uwie­rzyć eks­per­tom? Mnie jesz­cze do eks­per­ta da­le­ko, wciąż się uczę, ale za­ufałam au­to­ry­te­tom i na przykładzie swo­im oraz zna­jo­mych mogę z mocą po­wie­dzieć: war­to ta­kie za­ufanie bu­do­wać. Bez nie­go prze­sta­wia­nie się na zdro­wy tryb życia będzie ro­dzić fru­stra­cje, bo bez wewnętrznej zgo­dy na działanie nie ma ono sen­su.  
Od­wa­ga  Tak, od­wa­ga jest niezbędna. Nie wszyst­kim. Ale jest spo­ro osób, które boją się zmian. W dzi­siej­szym nie­spo­koj­nym świe­cie ta­kich lu­dzi jest co­raz więcej. Przy­zwy­cza­je­nia i na­wy­ki tworzą pe­wien ko­kon bez­pie­czeństwa, poza który strach wyjść. Do­cho­dzi lęk przed porażką, lęk, że się nie uda. Ir­ra­cjo­nal­ny, bo cóż może się nie udać? Na­wet jeśli nie zro­bisz od razu za­mie­rzo­nej por­cji ćwi­czeń, to na pew­no wy­ko­nasz taki ze­staw za trzy ty­go­dnie lub trzy mie­siące. Po­dob­nie jest ze stra­chem przed opi­nią in­nych. „Nie będę bie­gać, bo lu­dzie mnie wyśmieją, jak do­stanę za­dysz­ki”, „nie pójdę do klu­bu fit­ness, bo tam chodzą same szczupłe dziew­czy­ny i mu­sku­lar­ni fa­ce­ci, więc będę się czuć strasz­nie” itd. Oso­ba myśląca w taki sposób sie­dzi więc w domu, za­ja­da fru­stra­cje ko­lejną porcją lodów i po­zo­sta­je na tej dro­dze do­nikąd.
Wspar­cie bli­skich  Piszę, że wspar­cie bli­skich przy­da się do­dat­ko­wo, bo można oczy­wiście wpro­wa­dzić zdro­we za­sa­dy w swo­je życie sa­mot­nie. Do­ty­czy to zwłasz­cza osób, które same pro­wadzą go­spo­dar­stwo do­mo­we. Ale są wśród nas wo­jow­ni­cy, którzy – mimo ma­ru­dze­nia lub wręcz sprze­ci­wu ro­dzi­ny miesz­kającej ra­zem z nimi – trwają przy zdro­wym sty­lu życia.  Oczy­wiście, najłatwiej jest prze­sta­wiać się na do­bre reguły wraz ze wszyst­ki­mi do­mow­ni­ka­mi. Bar­dzo cen­ne sta­je się to zwłasz­cza w przy­pad­ku dzie­ci. Jeśli uczą się do­brych na­wyków od małego, mają łatwiej w życiu na­sto­let­nim i do­rosłym, kie­dy często trze­ba od­ma­wiać zna­jo­mym uczest­nic­twa w spożywa­niu szko­dli­wych po­karmów i na­pojów. Jed­nak na­wet jeśli do­mow­ni­cy wyrażają sprze­ciw – nie pod­da­waj się. Wierzę, że będziesz dla bli­skich in­spi­racją. Nie szko­dzi, że z początku będą pa­trzeć na Cie­bie jak na dzi­woląga. Jak zo­baczą efek­ty Two­ich prze­mian – sami ruszą do przo­du. Coś o tym wiem.  Jeśli ro­dzi­na jest na „nie”, po­sta­raj się o wspar­cie przy­ja­ciół i zna­jo­mych. Wy­mie­nia­nie się prze­pi­sa­mi wzbo­ga­ca za­bawę w kuch­ni, a wspólne tre­nin­gi są nie do prze­ce­nie­nia.
Wia­ra w sie­bie  Po­trzeb­ne jest mi­ni­mum tej wia­ry, żeby zacząć. Bez tego będzie trud­no. Nie­ste­ty, ist­nieją oso­by, które po­zor­nie są prze­ko­na­ne do zdro­we­go życia, ale wciąż nie wpro­wa­dzaj ą u sie­bie żad­nych zmian. Znaj duj ą mi­lion wymówek, by nie ćwi­czyć, tysiące uspra­wie­dli­wień dla ko­lej­nej pacz­ki cia­stek, a cza­sem wygłaszają nie­mal na­uko­we tezy, aby udo­wod­nić ko­rzyści z pa­le­nia pa­pie­rosów lub pi­cia al­ko­ho­lu oraz przed­sta­wić za­le­ty po­sia­da­nia dużej nad­wa­gi. Ta­kie oso­by nie wierzą, że im się uda, boją się zmian, same nakręcają spi­ralę nie­możności.  Mi­ni­mum wia­ry w sie­bie i prze­ko­na­nie, że robi się coś do­bre­go, po­zwa­lają mieć w no­sie opi­nie in­nych na te­mat wyglądu i kon­dy­cji. Mało tego, oka­zu­je się, że wokół nas jest spo­ro lu­dzi, często ob­cych, którzy nas do­pin­gują. A im dłużej tre­nu­je­my, im częściej nie ule­ga­my sta­rym po­ku­som, tym moc­niej wie­rzy­my w sie­bie. Z cza­sem może się oka­zać, że nie tyl­ko tryb życia chce­my zmie­nić i w nim trwać. Co­raz lep­sze mnie­ma­nie o so­bie po­zwa­la na inne do­bre zmia­ny w życiu i podjęcie de­cy­zji, które do tej pory prze­rażały.  
Cier­pli­wość  Pro­ces zmia­ny na­wyków, które utrwa­lały się la­ta­mi, bywa długi. Trud­no z dnia na dzień prze­ko­nać własny umysł i ciało, że nowa die­ta i sys­te­ma­tycz­ne tre­nin­gi są lep­sze niż na­sze do­tych­cza­so­we zwy­cza­je. Wie­le na­szych co­dzien­nych za­cho­wań to już od­ru­chy, ro­bi­my to czy tam­to bez za­sta­no­wie­nia, tyl­ko dla­te­go że je­steśmy do tego przyzwy­cza­jeni. Po­dob­nie funk­cjo­nują na­sze wie­lo­let­nie sko­ja­rze­nia, np. od­po­czy­nek = za­le­ga­nie na ka­na­pie przed te­le­wi­zo­rem lub po­cie­sze­nie = bu­tel­ka al­ko­ho­lu albo pudło cia­stek. Żeby zmie­nić złe na­wyki, trze­ba so­bie spo­ro prze­sta­wić w głowie, a to wy­ma­ga cier­pli­wości.    Cier­pli­wość po­trzeb­na jest także w ocze­ki­wa­niu na efek­ty prze­mian. Wie­le osób, które de­cy­dują się np. na ak­tyw­ność fi­zyczną, chce już po ty­go­dniu zo­ba­czyć w lu­strze zgrab­niejszą syl­wetkę. No nie­ste­ty, po ty­go­dniu trud­no o spek­ta­ku­lar­ne efek­ty. Bywa od­wrot­nie – ciało bro­ni się przed do­dat­ko­wym wy­dat­kiem ener­gii, robi za­pa­sy i tyje. Dla­te­go war­to od razu in­a­czej to wszyst­ko so­bie po­usta­wiać w głowie. Za­miast myśleć o naj­bliższych trzech mie­siącach, le­piej jest za­sta­na­wiać się, jak wspa­nia­le będzie­my się czuć za rok. Że będzie­my mie­li o rok więcej, ale za o będzie­my pięć lat młodsi du­chem i ciałem. I war­to działać bez co­ty­go­dnio­we­go ważenia lub mie­rze­nia. Po pro­stu cie­szyć się tre­nin­ga­mi i życiem. Cier­pli­wie:)