Chleb bez glutenu
Więcej i przepisy w: Bezglutenu. Bez wyrzeczeń. Natchnione przepisy dla bezglutenowców, wegetarian icałej reszty świata TUTAJ>>>
Prosty w składzie. Nasz
powszedni. Mimo
że pieczony od stuleci,
ciągle modny. Dla
większości z nas oznacza
coś więcej niż
tylko pieczywo. To dość
szczególny symbol
więzi, dzielenia się z
innymi. W wielu religiach
bywa synonimem wspólnoty,
bezpieczeństwa.
Wyjątkowym czynią go
związane
z nim wspomnienia. Na
stole jednoczącym
rodzinę pojawia się od
zawsze. W niektórych
domach pieczony od
pokoleń. Nic
dziwnego, że w pamięć
zapada jego zapach,
smak i struktura, że kolejne
modyfikacje
porównuje się z
pierwowzorem pieczonym
przez babcię, mamę czy
ukochaną ciocię.
No i ta walka o piętkę!
Nie bez powodu najwięcej
pytań zadawanych
przez czytelników dotyczy
pieczywa.
Osoby rozpoczynające
dietę, jeszcze nie do końca świadome różnic smakowych, po
wzięciu do ust
bezglutenowej kromki chleba
firmy X z zaniepokojeniem
stwierdzają,
że wyrób nie ma nic
wspólnego z tym, co
jadły dotąd każdego dnia.
Nie ma chrupiącej
skórki. Zapach łudząco
przypomina
plastik, a struktura
sprasowane trociny.
Jakby tego było mało,
termin przydatności
do spożycia, jak na chleb,
jakiś niewiarygodnie
długi.
Pamiętam, jak znalazłszy
się w nowej sytuacji,
z zazdrością patrzyłam na
spisy treści
w książkach czy blogi
pełne przepisów na
pieczywo. Musiało minąć
dużo czasu, bym
dojrzała do zrozumienia,
że przecież nie
ma rzeczy niemożliwych. By
wreszcie się
do tego przyłożyć,
musiałam dostać kolejną
partię rozpaczliwych
maili.
Pierwszą osobą, która
przekonała mnie, że
jednak warto próbować,
była pani Grażyna
Konińska ze Stowarzyszenia
Osób z Celiakią
i na Diecie Bezglutenowej.
Wspólnie
prowadziłyśmy warszawskie
warsztaty dla
nowo zdiagnozowanych. Ja
pokazywałam,
jak piec słodkie ciasta,
ona wyczarowywała
ogromne, rumiane,
puszyste, wyrośnięte
bochenki. Kiedy przyszło do
krojenia,
nie mogłam wyjść z
podziwu. Patrząc, jak
w ułamkach sekund znikają
kolejne kawałki,
wzięłam sobie do serca
chlebową misję.
Po powrocie czekały mnie
dziesiątki prób.
Rzeczywiście, z gotowych
mieszanek udawało
się wypiekać piękne
bochenki, zgrabne
bułeczki i wcale
nieodbiegające wyglądem
od tych sklepowych
drożdżówki,
chałki czy rogaliki. W
sobotnie poranki, kiedy
wszyscy domownicy jeszcze
spali, z radością
bardzo wcześnie zrywałam
się z łóżka,
by jak najszybciej
wymieszać składniki
i z dreszczykiem emocji
czekać na efekty.
Zdecydowana większość prób
kończyła się
sukcesem. Niestety,
pojawił się inny problem.
Po śniadaniach z udziałem
takiego pieczywa
niestety nie czułam się
dobrze. Czy
chcemy tego, czy nie,
skład gotowych mieszanek
jednak odbiega od ideału.
Musiałam
sięgnąć po inne
rozwiązania. Dopiero podczas
ostatnich wakacji udało mi
się spełnić
moje pachnące domem
chlebowe marzenie,
bez glutenu, ale z sercem.
Kiedyś moje
wszystkie próby z
naturalną mąką kończyły
się niepowodzeniem. Działo
się tak dlatego,
że przyzwyczajona do
struktury i zachowania
tradycyjnego ciasta, nie
przyjmowałam
do wiadomości, że to
bezglutenowe może
rządzić się swoimi
prawami. Okazuje się, że wykorzystując mąkę z mielonych w młynku
ziaren, wcale nie musimy otrzymać
twardej
cegły. Teraz ogromną
przyjemność sprawia
mi układanie sezonowych
warzyw z przydomowych
grządek na kromkach
pysznego,
chrupiącego chleba,
posmarowanych
własnoręcznie
przyrządzonymi roślinnymi
pastami.
W tym rozdziale proponuję
wielokrotnie
sprawdzone przepisy na
domowe pieczywo
z naturalnych składników.
Zacznij od
wyhodowania otwierającego
furtkę do niezliczonych
możliwości, prostego
zakwasu.
Przygotuj dla niego ciepły
kąt. Poznaj podstawowe
techniki i koniecznie
pobudź wyobraźnię,
która pomoże Ci w
tworzeniu
własnych kompozycji.
Wypiek bezglutenowego
pieczywa rządzi się swoimi
żelaznymi
zasadami. Jeśli zawsze
będziesz postępować
zgodnie z nimi, obiecuję,
że efekty
przerosną Twoje
najśmielsze oczekiwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz