Bieganie ma być przyjemne i stanowić odskocznię od gnębiących nas na co dzień problemów. To sposób na odpoczynek, wyzwalanie samozadowolenia i budowanie poczucia własnej wartości. Nie jest jednak powiedziane, że każdy trening sprawi biegaczowi radość. Należy przyjąć, że będą się zdarzały dni czy nawet tygodnie, kiedy trudno będzie zachować zapał. Czy należy wówczas zrezygnować z treningu? Oczywiście, że nie. W przypadku braku entuzjazmu i motywacji na znaczeniu zyskuje poczucie samodyscypliny.
Wyobraź sobie, że przygotowujesz się do wiosennego maratonu – wchodzisz w decydujący etap treningowy, który rozpoczyna się w lutym. Zgodnie z harmonogramem musisz wyjść na bieganie dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Jest zimno i ciemno, w dodatku wykonanie części porannej nie daje ci zwyczajowego komfortu, że na dziś plan został wykonany. W tej sytuacji bardzo pomaga karność. Organizm albo głowa zawsze „wymyślą” taki scenariusz, w którym można sobie bieganie odpuścić. Warto tu przytoczyć słowa lamy Ole Nydahla: „Prawdziwy rozwój wydarza się poza sferą komfortu”.
Wszystko, co robisz na siłę, wbrew sobie, pokonując nieznane dotąd trudności, prowadzi do rozwoju, a więc do zwiększenia biegowych możliwości. To właśnie trening wykonany z trudem i, pozornie, wbrew sobie jest najwartościowszy. Zapamiętaj Nawet jeśli podczas takiej sesji nie zwiększysz możliwości fizycznych, to samo wyjście na bieganie w lutowy ciemny i zimny poranek jest świetnym ćwiczeniem dla psychiki w pokonywaniu nieuzasadnionego oporu.
W sporcie samodyscyplina oznacza po prostu systematyczność. Konsekwentne trenowanie jest znacznie łatwiejsze, gdy się odpowiednio przygotujesz. Wieczór wcześniej przeanalizuj, jakie zadanie masz wykonać i gdzie, a następnie naszykuj ubranie, buty, przekąskę lub śniadanie – a więc to, co będzie ci potrzebne tuż przed biegiem i w trakcie treningu. Jeśli wszystko rano na ciebie czeka, nie ma miejsca na wymówki, że gdzieś ci się zapodziała ulubiona czapka albo nie wiesz, czy bluza już wyschła, albo że nie możesz znaleźć drobnych, które akurat chciałeś ze sobą wziąć. Takie nieznaczne, wydawałoby się, przeszkody potrafią zabrać w sumie dziesiątki minut i nagle okazuje się, że na trening już nie da się pójść, bo nie zdążysz do pracy. Po usunięciu pretekstów do „czasowych potknięć” wystarczy już tylko nie zastanawiać się nad tym, czy warto trenować, ale to robić.
Zapamiętaj
Samodyscyplinę osiąga się, wykonując jak najmniej pozaplanowych działań i nie dając sobie czasu na analizowanie tego, co mamy zrealizować – po prostu robimy to i już! Wiadomo, że nawet w najcięższych treningach najmniej przyjemne są pierwsze minuty. Jednak organizm szybko się rozgrzewa i rozpoczyna produkcję endorfin, co znakomicie wpływa na dalszy przebieg codziennych zmagań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz