piątek, 13 listopada 2015

Zabójcze emocje

SAMOPOCZUCIE EMOCJONALNE PRZEKŁADA SIĘ NA SAMOPOCZUCIE FIZYCZNE     
  ZOBACZ CAŁOŚĆ>>>

   Pewna moja przyjaciółka – śpieszę dodać, że ciesząca się dobrym zdrowiem – powiedziała kiedyś do mnie: – Kiedy zostawił mnie mąż, byłam załamana. Naprawdę wierzyłam w przysięgę małżeńską i byłam gotowa przetrzymać prawie wszystko: być razem na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie, zdrowiu i chorobie. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że to mnie przytrafi się zło i bieda oraz mąż, który już w dwóch pierwszych latach naszego małżeństwa miał emocjonalne problemy.
–   Wkrótce po tym, jak Todd odszedł – mówiła – odwiedziła mnie przyjaciółka Ellen i powiedziała coś, co uznałam za dziwne. Powiedziała: Zadbaj o zdrowie, Jess, i to na poważnie. Rób to, co należy.Nie wpadaj w chorobę.

   Inni w tym czasie przychodzili do mnie i radzili, że powinnam poddać się terapii, więcej się modlić, więcej śmiać, częściej wychodzić z przyjaciółmi, zapisać się do jakiegoś klubu i robić różne inne rzeczy, by przezwyciężyć ból. Ellen zwróciła uwagę na moje zdrowie fizyczne i tym mnie zaskoczyła.

   Moja znajoma opowiadała dalej.

   Spytałam ją: – Co masz na myśli? A ona na to: – Wiem, że robisz, co trzeba, jeśli chodzi o psychikę i emocje. Nie rzucaj też ćwiczeń, dbaj o wypoczynek i jedz zdrowe rzeczy. Musisz gromadzić siły i energię.

   Musiałam jej wyznać, że ta uwaga chyba była słuszna. Złapałam się na tym, że przez całe tygodnie po rozwodzie dużo spałam – więcej niż zwykle, może też więcej niż to konieczne. Nie miałam chyba tyle siły i energii, jakimi cieszyłam się jeszcze parę miesięcy wcześniej.

   Drążyłam dalej: – Dlaczego mi to mówisz? Skąd wiesz, czego mi potrzeba?
–   Jess, widziałam wielu ludzi, którzy po rozwodzie zachorowali – odparła. Ellen jest pielęgniarką.

   Spytałam: – Spotykałaś ich w szpitalu?

   –   Albo w domu pogrzebowym – odpowiedziała. – Znam co najmniej dwadzieścioro ludzi, którzy poważnie zachorowali od dwóch do pięciu lat po rozwodzie. Co najmniej dziewięcioro z nich zmarło.

   –   Ellen przykuła moją uwagę – zakończyła moja przyjaciółka Jess. – Tego samego dnia podjęłam decyzję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by przestać pławić się w bólu i zacząć gromadzić siłę i energię. Zabrałam się do tego poważnie, wprowadzając sprzyjający zdrowiu program ćwiczeń, właściwego odżywiania, znajdowałam też czas na wypoczynek i rozrywkę z przyjaciółmi. Rozpoczęłam również dogłębną duchową odnowę. Czułam się dobrze. Prawdę mówiąc, stałam się silniejsza, bardziej energiczna i twórcza niż przed ślubem.

   Jess ujęła w słowa to, co intuicyjnie wie wielu lekarzy. My, lekarze, przez całe lata bywamy świadkami, jak pacjenci po przejściu emocjonalnie wyniszczających doświadczeń, takich jak rozwód, bankructwo czy śmierć dziecka, przeżywają ataki serca, nawroty raka, choroby autoimmunologiczne czy też poważne, rujnujące zdrowie lub upośledzające dolegliwości.
Przeważającą większość z nas, lekarzy, nauczono jednak oddzielać emocje od choroby fizycznej. Nauczyliśmy się na studiach, że emocje są... no cóż, emocjonalne, zaś choroby dotyczą wyłącznie ciała.

   Coraz częściej jednak musimy konfrontować się z faktem, że ciało nie potrafi rozróżnić między stresem spowodowanym przez czynniki fizyczne a tym, do którego przyczyniły się czynniki emocjonalne. Stres to stres, zaś konsekwencje zbyt dużego, bezpośrednio oddziałującego stresu są takie same, niezależnie od czynników, które doprowadziły do jego nagromadzenia.      
 

   JAK WYGLĄDAŁ WCZORAJSZY DZIEŃ?    
 

   Spytałem ostatnio pewnego pacjenta: „Proszę opisać, co przeżył pan wczoraj. Niech mi pan tylko nie mówi, co pan robił, ale kto co powiedział i kto co robił z panem lub panu”.

   Ben cierpiał na chroniczne migrenowe bóle głowy, lecz przyszedł do mnie głównie dlatego, że akurat dowiedział się, iż jest w grupie wysokiego ryzyka wystąpienia chorób układu krążenia – jego lekarz pierwszego kontaktu poinformował go, że „atak serca może nastąpić lada dzień”.

   Oto podsumowanie tego, czym podzielił się ze mną Ben:
• Jadąc do pracy, wlókł się w korku, przez co spóźnił się na ważne spotkanie, mimo że wyszedł z domu wcześniej niż zwykle.

   • Wracając do domu, też jechał zatłoczonymi ulicami. Zastał żonę zdenerwowaną, ponieważ przygotowany przez nią posiłek już wystygł.

   • W samochodzie słuchał w radiu audycji, w której rozmówcy wydawali się szczególnie gniewni albo skłonni do kłótni.

   • Sprawdzając pocztę, trafił na zawiadomienie o wystawieniu czeków bez pokrycia z bieżącego rachunku córki (w wieku studenckim) oraz na dwa zaległe rachunki z kart kredytowych, które uważał za zapłacone.

   • Jego nastoletni syn wrócił do domu ponury i nadąsany. Benowi zaświtało w końcu, że znowu zapomniał pojawić się na meczu bejsbolowym syna, mimo że obiecał mu, iż tam będzie. Syn zdobył punkt, lecz w ogóle nie miał ochoty opowiadać o szczegółach.

   • Dziesięcioletnia córka odmówiła odrobienia zadań domowych. Zbierając papiery, które zostawiła na stole, Ben odkrył, że z dwóch sprawdzianów ortograficznych dostała najniższą notę.

   • Sprzedawca wydał mu za mało reszty i nie chciał przyznać się do pomyłki.
• Stał przez piętnaście minut w kolejce do kasy „do dziesięciu artykułów”, gdyż kasa się zepsuła. Pozostałe kolejki w sklepie były jeszcze dłuższe.

   • Żona była wykończona dniem pełnym kłopotów z samochodem, nieprzyjemnym spotkaniem z trenerem drużyny piłki nożnej, w której gra córka, i stosem prania, które musiała wyprać, żeby syn miał czysty strój na odbywający się nazajutrz mecz.

   • Ben, próbując się odprężyć, włączył telewizję tylko po to, by usłyszeć wiadomości o grasującym w mieście seryjnym mordercy, o aresztowaniu skorumpowanego polityka z jego hrabstwai o kolejnej stracie na Wall Street, która negatywnie odbije się na jego funduszu emerytalnym.

   • Dziecko sąsiadów jakoś nie potrafiło ćwiczyć na saksofonie, nie fałszując. Ben nie miał siły na kolejne spotkanie z jego ojcem, który już kiedyś nie zgodził się zamknąć okna do pokoju swojej latorośli.

   Gdy Ben skończył swoją litanię „z wczoraj”, zdałem sobie sprawę, że czuję się bardziej napięty niż wtedy, gdy mój pacjent wszedł do gabinetu! Mogłem sobie tylko wyobrazić, jakie napięcie skumulowało się w nim po przeżyciu takiego dnia.

   –   Czy to był w miarę typowy dzień? – zapytałem.

   –   Tak – odrzekł. – Prawdę mówiąc, był lżejszy niż zazwyczaj. Uznałem, że był to dosyć dobry dzień.
–   Czy czuje się pan zestresowany? – spytałem.

   –   No pewnie – odparł. – Ale tak jest ze wszystkimi, prawda?

   –   Nie ze wszystkimi – zaoponowałem. – Prawie ze wszystkimi. Naszym celem jest pomóc panu nie być takim jak „wszyscy”.

   Ludzie tacy jak Ben to niestety norma w naszej kulturze.Według Amerykańskiego Instytutu Stresu od 75 do 90 procent wszystkich wizyt u lekarzy pierwszego kontaktu wynika z dolegliwości związanych ze stresem . Leczenie stresu jednak zazwyczaj bywa powierzchowne – z medycznego punktu widzenia.  
   
 

   OD 75 DO 90 PROCENT WSZYSTKICH WIZYT U LEKARZY PIERWSZEGO KONTKATU WYNIKA Z DOLEGLIWOŚCI ZWIĄZANYCH ZE STRESEM.  
     

   WYRWAĆ CHWASTY Z KORZENIAMI
   
 

   Prawie wszyscy kosiliśmy kiedyś trawnik i odchwaszczaliśmy ogród w sobotni poranek. Nauczyliśmy się, że nie opłaca się usuwać jedynie pędów mlecza czy kęp palusznika.Kto tak robi, gwarantuje sobie kolejny bujny plon tych uciążliwych chwastów.

   Jeśli chodzi o leczenie niektórych fizycznych objawów, często właśnie usuwamy tylko to, co widać na zewnątrz. Robimy, co możemy, by natychmiast pozbyć się bólu lub by złagodzić rozstrój żołądka. Problem wraca... my znowu bierzemy tabletki, lekarstwo w płynie czy proszku... problem wraca... my zażywamy kolejną dawkę leku... i tak dalej, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku.

   Tak zazwyczaj się do tego podchodzi. Pierwsza „odkrywka” stresu najczęściej przybiera formę napięciowych bólów głowy, problemów z układem trawiennym (żołądek, jelita) oraz wykwitów na skórze. Dolegliwości te oczywiście tylko dorzucają kolejną warstwę stresu.

   Jeśli nie wyleczymy źródła stresu, objawy mogą stać się chroniczne. Mogą też wystąpić nowe, głębsze symptomy: bezsenność, utrata wagi lub przybranie na wadze; bóle mięśniowe, szczególnie pleców i nóg; ogólna apatia lub uczucie wyczerpania; spowolnione myślenie oraz brak energii lub ambicji. Zwykle reagujemy na to, łykając kilka tabletek więcej, wypróbowując kolejną dietę, ćwicząc przez kilka dni, a potem to zarzucając i gromiąc samych siebie nie tylko za brak sprawności fizycznej i zdrowia, lecz także za nieumiejętność wytrwania przy dobrych nawykach zdrowotnych. Tym samym dodajemy do mikstury kolejną warstwę stresujących czynników.

   Jeżeli nadal będziemy ignorować sedno stresu, objawy mogą zmienić się w jawną chorobę – z rodzaju tych, które wymagają zabiegu chirurgicznego, chemioterapii i leczenia promieniowaniem, stałego przyjmowania leków i innych poważnych procedur medycznych. Każda z tych metod leczenia też oczywiście wywołuje stres – podobnie jak sama diagnoza ciężkiej choroby wpływającej na zmianę lub skrócenie życia.

   Stres nakłada się na stres i na kolejny stres... zaś ciało przez cały czas nie rozróżnia, co przede wszystkim stres ten wywołało:    
 

   • drobne sprzeczki i przycinki, które doprowadziły do poważnej różnicy zdań w małżeństwie,

   • stałe wdychanie toksycznych wyziewów z fabrycznych chemikaliów,

   • coraz częstsze koszmarne sny wynikające z trudnych doświadczeń z wczesnego dzieciństwa,

   • prawie stałe uczucie frustracji wynikającej z niekompetencji i głupoty niemal każdej osoby spotykanej w życiu,

   • dziesiątki lat spożywania naszpikowanych chemią mielonek i utwardzonych tłuszczów,

   • powracające wspomnienia strasznych wypadków lub scen wojennych,
• ciągła niemożność wywiązania się z terminów, spowodowana przeładowanym planem dnia i nadmiernym zakresem obowiązków w pracy.

   Tak, ciało nie wie ani nie dba o to, co jest przyczyną stresu. Jedyne, co wie, to to, że go przeżywa.    
 

   CIAŁO NIE WIE ANI NIE DBA O TO, CO JEST PRZYCZYNĄ STRESU. JEDYNE, CO WIE, TO TO, ŻE GO PRZEŻYWA.

STRES, STRES I JESZCZE WIĘCEJ STRESU  

   Stres to psychiczne lub fizyczne napięcie, obciążenie lub presja. Podoba mi się, jak ujęli to zjawisko w swojej definicji badacze stresu i autorzy książek DocChildre i Howard Martin:

   Stres to odpowiedź ciała i psychiki na każdą presję, która zakłóca ich normalną równowagę. Pojawia się on, gdy postrzegamy zdarzenia jako niespełniające naszych oczekiwań i nie radzimy sobie z naszą reakcją na rozczarowanie.Stres – czyli owa reakcja, z którą sobie nie poradziliśmy – przejawia się jako opór, napięcie, obciążenie lub frustracja, które pozbawiają nas fizjologicznej lub psychicznej równowagi i nie pozwalają nam na harmonię. Jeżeli równowaga jest zakłócona przez długi czas, stres może naprawdę upośledzać. Gaśniemy z powodu przeciążenia, czujemy się emocjonalnie zamknięci i wreszcie popadamy w chorobę .

   Reakcje stresowe to sposoby, jakich używa nasze ciało, by przetworzyć i uwolnić zarówno emocje, jak i negatywnie oddziałujące bodźce fizyczne, jakich doświadczamy w życiu.

   Doktor Candace Pert, pionierka badań nad stresem, napisała: „Na początku mojej pracy zakładałam rzeczowo, że emocje kryją się w głowie i mózgu. Teraz powiedziałabym, że tak naprawdę wypełniają ciało” .

   Nikt nie doznaje emocji jedynie w „sercu” czy „psychice”. Emocja dociera do nas raczej w formie reakcji chemicznych, mających miejsce w ciele i mózgu.Te reakcje chemiczne zachodzą zarówno na poziomie narządów – żołądka, serca, mieśni większych itp. – jak i na poziomie komórkowym.    
 

   CORAZ MOCNIEJSZE DOWODY NAUKOWE    
 

   Dzięki badaniom naukowym dotyczącym związku emocji i chorób zgromadzono przez lata imponujący materiał badawczy,który pozwala wysnuć wniosek, że to, co odczuwamy jako emocje, wpływa na to, jak się czujemy fizycznie. Chciałbym przedstawić tu przegląd kilku najważniejszych wyników badań przeprowadzonych w ciągu ostatnich piętnastu lat:    
 

   •   Trwające dziesięć lat badania udowodniły, że osoby, które nie potrafiły poradzić sobie ze stresem emocjonalnym, miały o 40 procent wyższy współczynnik śmiertelności niż osoby niepodlegające stresowi .

   •   Badania przeprowadzone w Szkole Medycznej Uniwersytetu Harvarda na 1623 osobach, które przeżyły zawał serca, wskazują, że gniew wywołany przez konflikty emocjonalne podwaja ryzyko kolejnych ataków serca w porównaniu z osobami, które zachowują spokój .

   •   Harwardzka Szkoła Zdrowia Publicznegoprzeprowadziła trwające dwadzieścia lat badania, w których wzięło udział ponad 17 tysięcy osób w podeszłym wieku. Z badań tych wynika, że ludzie, którzy martwili się o warunki bytowe, zdrowie i osobiste finanse, byli narażeni na znacznie wyższe ryzyko zawału serca .

   •  Badanie przeprowadzone na 202 pracujących zawodowo kobietach wykazało, że napięcie pomiędzy karierą  a aangażowaniem w życie rodzinne i towarzyskie (małżonek, dzieci i przyjaciele) było czynnikiem wpływającym na występowanie u nich chorób serca .

   •   Międzynarodowe badania, które objęły 2829 osób w wieku między 55. a 85. rokiem życia wskazują, że ludzie, którzy ocenili swój poziom panowania nad życiem (czyli poczucie, że kontrolują bieg wypadków) jako najwyższy, byli narażeni na prawie 60 procent niższe ryzyko śmierci w porównaniu z osobami, które czuły się stosunkowo bezradne w obliczu życiowych wyzwań .

   •   Badania nad chorobami serca przeprowadzone na Klinice Mayo wskazują, że stres psychiczny był najmocniejszym czynnikiem przyczyniającym się do przyszłych powikłań w pracy serca, w tym nagłą śmierć na serce, zatrzymanie akcji serca i atak serca .

   W jaki sposób jednak emocje manifestują się fizycznie? Tym zajmiemy się w następnym rozdziale TUTAJ>>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz