środa, 18 listopada 2015

WYŁĄCZ NAPŁYW HORMONÓW STRESU!

Zabójcze emocje ZOBACZ CAŁOŚĆ>>>

A tu fragment:
Nigdy nie zapomnę słów pewnego profesora psychiatrii uczelni medycznej. Wcześniej przez wiele lat pracował jako dermatolog i wyleczył licznych pacjentów cierpiących na łuszczycę. Podszedłem kiedyś do niego przy okazji i zapytałem, czemu porzucił dermatologię i zajął się psychiatrią. Odpowiedział, że praca dermatologa doprowadziła go do wniosku, że wielu pacjentów cierpiących na łuszczycę i wyprysk skórny tak naprawdę „płacze poprzez skórę”. Innymi słowy, ludzie ci z takiego czy innego powodu nie byli w stanie wypłakać się otwarcie, mimo że przeżywali wydarzenia, które upoważniały ich do wylania łez. Ludzie ci uwalniali swój smutek poprzez skórę, gdzie ujawniał się w postaci bolesnych czy drażniących wysypek. 

   Badania wykazały, że nagłe wystąpienia łuszczycy czy egzemy pojawiają się częściej, kiedy ktoś poddany jest stresowi. W gruncie rzeczy wyprysk nazywa się czasem „wrzeniem” skóry. Stres nasila tę dolegliwość. 
Chociaż nie jestem dermatologiem, radzę wam uważać, kiedy skóra zacznie płakać. Przestrzegam was jako lekarz: nauczcie się wyłączać stres!     
  

   JAK POSTRZEGASZ ŚWIAT?   

   Stres powodują nie tyle same wydarzenia i doświadczenia, ile sposób postrzegania przez jednostkę okoliczności zaistniałych w jej życiu. Poziom stresu u danej osoby ma wiele wspólnego z tym, co dana osoba sądzi. 

   Chciałbym wyjaśnić to szerzej. 

   To, co jeden człowiek mógłby uznać za stresujące, w oczach innej osoby może w ogóle na takie nie wyglądać. Jedna osoba, planując wydać obiad na czterdzieści osób, podejdzie do tego spokojnie, będą ją cieszyć wszystkie etapy przygotowań, jak również fakt, że jest gospodarzem takiego przyjęcia. Kogoś innego może ogarnąć całkowita panika na myśl o podjęciu cichym obiadem sześciu osób. 

   Czy wydanie przyjęcia ma w sobie z natury coś stresującego? Nie. Czy liczba osób zaproszonych na obiad albo fakt, że jest on uroczysty czy też nieoficjalny, kryje w sobie jakiś szkodliwy czynnik? Nie. 
Różnica sprawiająca, że jakieś wydarzenie jest stresujące albo nie, kryje się w postrzeganiu – i kryje się też w tym, co dana osoba uważa za ważne w samym wydarzeniu, jego potencjalnych konsekwencjach oraz wysiłku, jaki trzeba w to wydarzenie włożyć.     
  
   Ktoś powiedział mi ostatnio:    
     
   –   Nie rozumiem tego. W piątek budzę się kompletnie wyczerpany i brnę przez dzień, nie mogąc się doczekać weekendu. Wieczorem padam na łóżko, wdzięczny, że mogę się wyspać i że następnego dnia nie muszę iść do pracy. W sobotę rano budzę się wcześniej,niż zwykle wstaję do pracy, wpadam po uszy w sprawy domowe, a potem biegam po sklepach, czasem wykroję też chwilę na poranną kawę z przyjaciółmi albo wyskoczę po południu do kina i na kolację ze znajomymi. Na koniec dnia zrobiłem tyle samo albo i jeszcze więcej niż w pracy, jak zawsze jestem bez przerwy w ruchu, rozmawiam z tyloma ludźmi co w ciągu tygodnia i wypełniam prawie tyle zadań co w pracy, albo i więcej, a pod koniec dnia nie jestem w ogóle zmęczony. Jak to możliwe? 

   –   Nie uważasz soboty za dzień roboczy – odparłem. – To kwestia percepcji. Postrzegasz poniedziałek, wtorek, środę, czwartek i piątek jako dni pracy, a ta, jak sądzisz, oznacza wysiłek, odpowiedzialność, rygorystyczny plan dnia, intensywne skupienie i różne inne rzeczy, które uważasz za trudne. Sobotę postrzegasz jako dzień zabawy i uważasz, że zabawa oznacza rozrywkę, przyjaciół, zakupy i „zabawę w dom”. To, co sądzisz, to, co postrzegasz, decyduje o tym, ile przeżyjesz stresu, zaś natężenie stresu decyduje o tym, jak zmęczony czujesz się pod koniec dnia. 

   Pewien człowiek powiedział mi kiedyś, że grając zawodowo w meczu futbolu, pod koniec gry był obolały, ale niespecjalnie zmęczony – lecz godzina załatwiania rachunków zupełnie go wykańczała, do tego stopnia, że musiał się zdrzemnąć. Czy płacenie rachunków jest bardziej stresujące niż gra w piłkę? Nie. Ten mężczyzna uznawał futbol za ekscytujący, zaś płacenie rachunków uważał za nudne i trudne. To, co sądził o każdej z tych aktywności, decydowało o tym, jaki stres przeżywał w ich trakcie. 

   Jeśli chodzi o stres, najistotniejsze jest to, co się sądzi. 

   Dwaj nowojorscy psychiatrzy, dr Thomas Holmes i dr Richard Rahe, zauważyli, że nawet pozytywne i upragnione wydarzenia i doświadczenia – takie jak małżeństwo czy narodzenie się dziecka – mogą powodować stres . Jak to możliwe? Wchodzi tu w grę to, co sądzimy o takim szczęśliwym wydarzeniu.
omyślcie o tym przez chwilkę. Czy podczas ceremonii zawarcia małżeństwa drżały wam ręce? Czy trzęsły się wam kolana i czy mieliście sucho w ustach? Czy pociły się wam dłonie? 

   Czy choć trochę przypominało to reakcję emocjonalną, jakiej doznaliście, kiedy ostatnio musieliście zjechać na pobocze z powodu korka? 

   Wszyscy słyszeliśmy opowieści o ludziach, którzy przeżyli zawał serca na wieść o tym, że wygrali na loterii, albo kiedy dowiedzieli się, że wraca do domu rzekomo nieżyjąca czy też dawno niewidziana ukochana osoba. Wszyscy słyszeliśmy historie o kimś, kto zmarł w trakcie stosunku seksualnego. Badacz stresu Robert Sapolsky napisał: „Jak to się dzieje, że radosne wydarzenia mogą nas uśmiercić tak samo jak nagłe nieszczęście? Najwyraźniej dlatego, że są do siebie pod pewnym względem podobne. Skrajny gniew i radość w odmienny sposób oddziałują na fizjologię rozrodu,na wzrost, i najprawdopodobniej na układ odpornościowy, ale jeśli chodzi o układ krążenia, ich wpływ jest dosyć zbliżony” .

   Te zjawiska leżą u podstaw poglądu owięzi między emocjami, które odczuwamy, a naszym samopoczuciem fizycznym.
     
     WYTWARZANIE SIĘ NAWYKÓW MENTALNYCH
Czy obudziliście się kiedyś, myśląc o jakimś szczególnie bolesnym wydarzeniu z przeszłości, a potem uświadomiliście sobie, że trudno wam przychodzi ogarnięcie porannych zadań, tak jakby to raniące wydarzenie miało miejsce dzień wcześniej? Sny często wyzwalają przeszłe wspomnienia, zaś u wielu ludzi samo wspomnienie dawnych zranień i krzywd wywołuje w ciele reakcję stresową. 

   Mózg tak naprawdę nie rozróżnia – biochemicznie – czy wspomnienie pochodzi z dawnej czy bliskiej przeszłości. Myśl o przeszłym zdarzeniu przekłada się na kod biochemiczny, a ciało reaguje na substancje chemiczne. Ciało nie wie, czy wydarzenie ma miejsce obecnie, czy też doszło do niego piętnaście lat temu. Samo myślenie o dawnych, głębokich emocjonalnych zranieniach może wywołać w ciele taką reakcję, jakby te rany zadawane były w tym właśnie momencie. 

   Ponadto im dłużej rozmyślamy o dawnych zranieniach i ciosach,tym bardziej wpływa to na wytworzenie się w umyśle pewnego nawyku mentalnego, przez co reakcja stresowa pojawia się szybciej za każdym razem, kiedy pozwolimy starym emocjom ujawnić się na nowo. Ciało wciąż od nowa odczuwa ból wywołany wyrzuceniem z pracy, brakiem awansu czy odmową rozwodu. W gruncie rzeczy dzieje się to za każdym razem, kiedy ktoś przywołuje żywe wspomnienie danego wypadku i związanych z nim emocji. 

   To dlatego nierzadko bywa tak, że po poważnym kryzysie życiowym, na przykład po gwałcie albo po śmierci ukochanej osoby, u dotkniętego tą traumą człowieka powstaje choroba, która ciągnie się przez miesiące, a nawet lata. 

   Niektórzy, w tym także lekarze, lekceważą znaczenie chorób wynikłych ze związku psychiki i ciała, inaczejdolegliwości psychosomatycznych. Wielu lekarzy uczyło się na studiach, że takich chorób w ogóle nie ma – że wszystkie są wytworami wyobraźni. Prawda jednak jest inna – takie dolegliwości istnieją. Mogą oczywiście mieć swój początek w wyobraźni czy w zachodzących w umyśle procesach postrzegania i sądzenia – ale kończą się całkowicie realnymi chorobami ciała. Porozmawiajcie z kimkolwiek, kto całe lata cierpiał na chorobę psychosomatyczną,a potwierdzi, że jest ona równie bolesna i przykra jak każda inna choroba; czasami nawet tego typu schorzenia są bardziej bolesne i sprawiają więcej cierpienia. Badania medyczne coraz dobitniej wykazują, że większość chorób, nie tylko niektóre, może mieć początek w oddziaływaniu psychiki na ciało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz