piątek, 20 października 2017

Co to znaczy, że dieta „działa”?

Wprawdzie dla większości odchudzających się pytanie to brzmi banalnie, w kręgach medycznych zaskakująco trudno jest ustalić, co sprawia, że dana dieta jest skuteczna. Nawet określenie, co możemy uznać za normalną wagę, nie jest wcale tak proste, jak by się wydawało. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) klasyfikuje obecnie wagę ciała na podstawie wskaźnika BMI6, który mierzy wagę z uwzględnieniem wzrostu. Zastosowanie BMI jest o tyle kontrowersyjne, że wzór na wyliczenie wskaźnika nie bazuje na żadnej koncepcji powiązania masy ciała ze wzrostem, przez co osoby o wysokiej masie mięśniowej kategoryzowane są jako mające nadwagę mimo niskiej zawartości tkanki tłuszczowej7. Niemniej według WHO8 granicą między wagą normalną9 a nadwagą jest wskaźnik BMI o wartości 25, a granicą między nadwagą a otyłością jest wartość 30. Wartości poniżej 18,5 uważane są za niedowagę.  Początkowo celem diety było osiągnięcie tak zwanej „wagi idealnej”. Począwszy od lat 40. XX w. ustalano ją według tabel wagi i wzrostu dostępnych w gabinetach lekarskich. Według tych tabel idealna waga dla kobiet o mocniejszej budowie ciała była wyższa niż dla kobiet średniej budowy (która z kolei była wyższa od wagi idealnej dla kobiet drobnych). W przypadku większości osób trudno jest przeglądać te tabele bez konkluzji, że wszyscy jesteśmy grubokościści.
Według tabel z idealną wagą i wzrostem (które krytykowano z powodu błędów metodologicznych i które badacze już odrzucili)10 kobieta średniego wzrostu (1,65 m) powinna ważyć od 58,5 kg do 65 kg, jeżeli jest drobnej budowy oraz między 68,5 kg a 77,5 kg, jeżeli jest mocnej budowy11. Problem polega na tym, że osoby otyłe zaczynają się odchudzać w chwili, gdy ich waga znacznie wykracza poza te dość nierealistyczne widełki, i rzadko tracą na wadze tyle, żeby się do nich zbliżyć. Badacze i lekarze w końcu zdali sobie z tego sprawę i zrobili jedyną możliwą rzecz, aby zwiększyć liczbę osób, które odnoszą sukces dzięki diecie – zmienili mianowicie definicję tego sukcesu, tak aby łatwiej go było osiągnąć, do poziomu 20 kg. To tak, jakby skoczek o tyczce obniżył sobie poprzeczkę, gdy zda sobie sprawę, że nie doskoczy do wyznaczonego poziomu.  Według wpływowego badania z lat 50. XX w. okazało się jednak, że 95% osób na diecie nie osiąga tego obniżonego celu12. Reakcją społeczności medycznej było więc kolejne obniżenie poprzeczki. Przez następne dziesięciolecia za skuteczną uznawana była dieta, która skutkowała utratą wagi o 10 kg13. Naturalnie utrata 10 kg oznacza zupełnie co innego dla mężczyzny, który waży 150 kg, a co innego dla młodej dziewczyny o wadze 50 kg. W latach 70. ubiegłego wieku naukowcy zaczęli więc opisywać docelową wartość utraty wagi w odniesieniu do wagi wyjściowej pacjenta (a następnie uwzględnili w wyliczeniach również jego wzrost). W tym kontekście skuteczna dieta miała przynieść utratę 10% wagi wyjściowej. Cel ten udawało się jednak osiągnąć zaledwie ok. 20% odchudzających się14, więc w 1995 r. Institute of Medicine ponownie obniżył wartości docelowe. Tym razem ustalono, że celem diety jest doprowadzenie do utraty 5% wagi wyjściowej15, co dla osoby ważącej 100 kg wynosi zaledwie 5 kg. Na tym etapie nasz skoczek o tyczce prawdopodobnie nie potrzebuje już nawet tyczki, żeby przeskoczyć przez poprzeczkę.  Choć badacze stale obniżają standardy, odchudzający się mają wysokie aspiracje. Ani jedna osoba na diecie w badaniu obejmującym 130 respondentów nie powiedziała, że zadowoliłaby ją utrata 5% wagi, a zaledwie jedną usatysfakcjonowałaby utrata 10% wagi16. Rozpaczliwym dowodem na wysokie (i niespełnione) wymagania odchudzających się są wyniki badań przeprowadzonych na 60 otyłych kobietach, które zapytano o docelową utratę wagi na początku nowej diety, a następnie skontrolowano po roku, żeby sprawdzić, ile naprawdę schudły17. Podczas badania przed dietą kobiety wybierały swoje indywidualne cele wagowe, a następnie podawały swoją wymarzoną wagę, wagę akceptowalną (którą zdefiniowano jako wagę, którą zaakceptowałyby, nawet jeśli nie byłyby z niej zadowolone) oraz wagę niezadowalającą (wagę, której „w żaden sposób nie mogłyby uznać za sukces”), która była jednak niższa niż ich waga sprzed diety.
Przy przechodzeniu na dietę badane kobiety ważyły średnio 109 kg i dążyły do utraty ponad 35 kilo. Akceptowalną utratę wagi ustaliły na 27,5 kg, natomiast niezadowolone byłyby w przypadku utraty mniej niż 18 kg. W efekcie ich założenia względem diety były znacznie bardziej rygorystyczne niż te, które podsumowałam wcześniej (ze średnią utratą wagi w wysokości 7,5 kg). Niemniej mimo względnego sukcesu odniesionego przez odchudzające się kobiety niewiele z nich było zadowolonych z wyniku diety. Jak pokazano na wykresie 1, żadna z kobiet nie osiągnęła wagi, którą tabele wzrostu i masy ciała z lat 40. XX w. określiłyby jako idealną (stąd nie ma na tym poziomie paska wykresu); żadna nie osiągnęła swojej wymarzonej wagi, a zaledwie 9% osiągnęło swój cel wagowy. 24% badanych kobiet osiągnęło wagę akceptowalną, a 20% wagę niezadowalającą. Oznacza to, że 47% kobiet (niemal połowa badanych) nie straciła nawet tylu kilogramów, aby dojść do wagi niezadowalającej.
Oto pierwsza przyczyna, dla której nie możemy powiedzieć, że diety działają. Mimo że odchudzający się niemal zawsze tracą wystarczająco wiele kilogramów, aby badacze mogli uznać daną dietę za skuteczną, to rzadko kiedy są zadowoleni z osiągniętych wyników. Drugą przyczyną, dla której nie można powiedzieć, że diety działają, jest fakt, że odchudzający się nie utrzymują niższej wagi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz