Wprawdzie dla większości
odchudzających się pytanie to brzmi banalnie, w kręgach medycznych
zaskakująco trudno jest ustalić, co sprawia, że dana dieta jest
skuteczna. Nawet określenie, co możemy uznać za normalną wagę, nie
jest wcale tak proste, jak by się wydawało. Światowa Organizacja Zdrowia
(WHO) klasyfikuje obecnie wagę ciała na podstawie wskaźnika BMI6, który
mierzy wagę z uwzględnieniem wzrostu. Zastosowanie BMI jest o tyle
kontrowersyjne, że wzór na wyliczenie wskaźnika nie bazuje
na żadnej koncepcji powiązania masy ciała ze wzrostem, przez
co osoby o wysokiej masie mięśniowej kategoryzowane są jako
mające nadwagę mimo niskiej zawartości tkanki tłuszczowej7. Niemniej według
WHO8 granicą między wagą normalną9 a nadwagą jest wskaźnik BMI
o wartości 25, a granicą między nadwagą a otyłością jest wartość
30. Wartości poniżej 18,5 uważane są za niedowagę. Początkowo celem diety było osiągnięcie tak
zwanej „wagi idealnej”. Począwszy od lat 40. XX w. ustalano
ją według tabel wagi i wzrostu dostępnych w gabinetach
lekarskich. Według tych tabel idealna waga dla kobiet o mocniejszej
budowie ciała była wyższa niż dla kobiet średniej budowy (która z kolei
była wyższa od wagi idealnej dla kobiet drobnych). W przypadku
większości osób trudno jest przeglądać te tabele bez konkluzji,
że wszyscy jesteśmy grubokościści.
Według tabel
z idealną wagą i wzrostem (które krytykowano z powodu błędów
metodologicznych i które badacze już odrzucili)10 kobieta średniego
wzrostu (1,65 m) powinna ważyć od 58,5 kg do 65 kg, jeżeli
jest drobnej budowy oraz między 68,5 kg a 77,5 kg, jeżeli jest
mocnej budowy11. Problem polega na tym, że osoby otyłe zaczynają się
odchudzać w chwili, gdy ich waga znacznie wykracza poza te dość
nierealistyczne widełki, i rzadko tracą na wadze tyle, żeby się
do nich zbliżyć. Badacze i lekarze w końcu zdali sobie
z tego sprawę i zrobili jedyną możliwą rzecz, aby zwiększyć liczbę
osób, które odnoszą sukces dzięki diecie – zmienili mianowicie definicję tego
sukcesu, tak aby łatwiej go było osiągnąć, do poziomu 20 kg.
To tak, jakby skoczek o tyczce obniżył sobie poprzeczkę, gdy zda
sobie sprawę, że nie doskoczy do wyznaczonego poziomu. Według wpływowego badania z lat 50.
XX w. okazało się jednak, że 95% osób na diecie nie osiąga tego
obniżonego celu12. Reakcją społeczności medycznej było więc kolejne obniżenie
poprzeczki. Przez następne dziesięciolecia za skuteczną uznawana była
dieta, która skutkowała utratą wagi o 10 kg13. Naturalnie utrata
10 kg oznacza zupełnie co innego dla mężczyzny, który waży
150 kg, a co innego dla młodej dziewczyny o wadze
50 kg. W latach 70. ubiegłego wieku naukowcy zaczęli więc opisywać
docelową wartość utraty wagi w odniesieniu do wagi wyjściowej
pacjenta (a następnie uwzględnili w wyliczeniach również jego
wzrost). W tym kontekście skuteczna dieta miała przynieść utratę 10% wagi
wyjściowej. Cel ten udawało się jednak osiągnąć zaledwie ok. 20%
odchudzających się14, więc w 1995 r. Institute of Medicine
ponownie obniżył wartości docelowe. Tym razem ustalono, że celem diety
jest doprowadzenie do utraty 5% wagi wyjściowej15, co dla osoby
ważącej 100 kg wynosi zaledwie 5 kg. Na tym etapie nasz skoczek
o tyczce prawdopodobnie nie potrzebuje już nawet tyczki, żeby przeskoczyć
przez poprzeczkę. Choć badacze stale obniżają
standardy, odchudzający się mają wysokie aspiracje. Ani jedna osoba
na diecie w badaniu obejmującym 130 respondentów nie
powiedziała, że zadowoliłaby ją utrata 5% wagi, a zaledwie jedną
usatysfakcjonowałaby utrata 10% wagi16. Rozpaczliwym dowodem na wysokie
(i niespełnione) wymagania odchudzających się są wyniki badań
przeprowadzonych na 60 otyłych kobietach, które zapytano
o docelową utratę wagi na początku nowej diety, a następnie
skontrolowano po roku, żeby sprawdzić, ile naprawdę schudły17. Podczas
badania przed dietą kobiety wybierały swoje indywidualne cele wagowe,
a następnie podawały swoją wymarzoną wagę, wagę akceptowalną (którą
zdefiniowano jako wagę, którą zaakceptowałyby, nawet jeśli nie byłyby
z niej zadowolone) oraz wagę niezadowalającą (wagę, której „w żaden
sposób nie mogłyby uznać za sukces”), która była jednak niższa niż ich
waga sprzed diety.
Przy przechodzeniu
na dietę badane kobiety ważyły średnio 109 kg i dążyły
do utraty ponad 35 kilo. Akceptowalną utratę wagi ustaliły
na 27,5 kg, natomiast niezadowolone byłyby w przypadku utraty
mniej niż 18 kg. W efekcie ich założenia względem diety były znacznie
bardziej rygorystyczne niż te, które podsumowałam wcześniej (ze średnią
utratą wagi w wysokości 7,5 kg). Niemniej mimo względnego sukcesu
odniesionego przez odchudzające się kobiety niewiele z nich było
zadowolonych z wyniku diety. Jak pokazano na wykresie 1, żadna
z kobiet nie osiągnęła wagi, którą tabele wzrostu i masy ciała
z lat 40. XX w. określiłyby jako idealną (stąd nie ma na tym poziomie
paska wykresu); żadna nie osiągnęła swojej wymarzonej wagi, a zaledwie 9%
osiągnęło swój cel wagowy. 24% badanych kobiet osiągnęło wagę akceptowalną,
a 20% wagę niezadowalającą. Oznacza to, że 47% kobiet (niemal połowa
badanych) nie straciła nawet tylu kilogramów, aby dojść do wagi
niezadowalającej.
Oto pierwsza przyczyna,
dla której nie możemy powiedzieć, że diety działają. Mimo
że odchudzający się niemal zawsze tracą wystarczająco wiele kilogramów,
aby badacze mogli uznać daną dietę za skuteczną, to rzadko kiedy
są zadowoleni z osiągniętych wyników. Drugą przyczyną, dla której nie
można powiedzieć, że diety działają, jest fakt, że odchudzający się
nie utrzymują niższej wagi.
ZOBACZ CAŁOŚĆ: Bzdiety. Czego nie powie ci dietetyk TraciMann >>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz