Akceptacja — inwersja psychofizyczna
W życiu nie chodzi o to, by przeczekać
burzę.
Chodzi o to, żeby nauczyć się tańczyć w deszczu.
— STEVEN D. WOLF
Kiedyś
główną techniką
osiągania
wewnętrznego spokoju i harmonii była
akceptacja. Obecnie można ją
zalecić wielu
ludziom jako kluczową
metodę przemiany
ich życia poprzez usunięcie
konfliktów na linii świat – JA.
Zabawa polega na tym, że świat nie jest problemem, ale TY jesteś problemem. Samo to zdanie wprowadza JA w gniew. Czym ono w istocie
jest? JA to zarówno poczucie bycia sprawcą myślenia i działania, jak również reaktywna
część
procesu myślenia.
Myślenie i myślący nie są
bowiem czymś osobnym.
To jeden ruch umysłu, który zawiera w sobie coś,
co twierdzi, że teraz to myśli
oraz robi. Owa reaktywna część jest
niejako strukturą
sprzeciwiającą się
rzeczywistości.
Taki sprzeciw bywa niezwykle bolesny. Przecież na
rzeczywistość
składasię mnóstwo elementów, które nie mogą być zwyczajnie inne w danej chwili. Tym bardziej, że skoro coś
ma miejsce, to nie można tego cofnąć
— logiczne, a jednak reaktywna część myślenia twierdzi inaczej.
Akceptacja otwiera przed nami przestrzeń spokoju. Jest to podstawowa technika w zmianie przepływu energii psychofizycznej z modelu „osoba zadanie” na model „osoba zadanie
osoba”. W tym ujęciu energia psychofizyczna wraca do nas niczym bumerang. Doświadczamy tego, gdy wykonujemy czynności związane z naszym hobby.
Wtedy nie podlegamy schematowi tracenia energii, wręcz przeciwnie:
zadanie nas dodatkowo ładuje,
nakręca do dalszego działania,
a nawet po wielu godzinach pracy odkrywamy w sobie jeszcze więcej energii niż przed
jej rozpoczęciem (chyba że Twoje hobby to kulturystyka — wtedy na pewno się ze mną
nie zgodzisz!).
Jeżeli wyczuwasz w sobie chociaż drobną niechęć
do jakiegoś zadania,
sytuacji lub miejsca, bądź
jej świadomy.
Nie pozwól się
także
pochłonąć
owej niechęci.
Wprowadź
akceptację do
tego, co aktualnie robisz, z kim jesteś oraz
w jakim miejscu się
znajdujesz. Czy czujesz już, jak wiele energii tracisz, kiedy reaktywna część JA tworzy opór wobec tego, co aktualnie JEST? Pozwól sobie doświadczyć, jak bolesne potrafi być stanie
w takiej opozycji do życia dziejącego się
w TERAZ.
Czy naprawdę
potrzebujesz cierpieć i stale mówić
wewnętrznie
NIE temu, co się
obecnie wydarza? Jaka jest jakość Twoich działań
w stanie braku poddania? Ile czasu zajmuje Ci
wykonanie obowiązków, gdy stawiasz opór? Zastanów się nad
tym przez chwilę.
Gdy zaakceptujesz zadanie, którego nie chcesz wykonać i którego nie znosisz, wydarzy się coś dziwnego: nagle frustracja, gniew, niechęć lub zmęczenie zamieni się w
spokój. TAK nie tylko osłabia JA, lecz również potrafi
je z czasem totalnie wyeliminować.
Wolność
i relaks już tu
są, ale tylko wtedy, kiedy wykonujesz wszelkie czynności tak, jakby były
one Twoim szczerym wyborem. Tylko w takim podejściuznikają negatywne emocje. Co więcej,
możesz przenieść
ten system
na sytuacje stresogenne typu:
Wystąpienie przed
audytorium. Paraliżujący lęk to jedynie fakt, że boisz się źle wypaść lub obawiasz się porażki. Czy możesz zaakceptować to, że istnieje możliwość, abyś źle wypadł i doznał porażki? Jeśli pozwalasz sobie na to, a
jednocześnie „robisz swoje”, spada z
Ciebie ogromny ciężar. Jesteś spokojny, bo zgadzasz się na ewentualny negatywny
obrót zdarzeń, co stanowi Twój świadomy wybór. I w tym
spokoju nie tylko czujesz się znakomicie, ale też Twoje działania nabierają wyższej jakości(zapewne nigdy nie będziesz miał lepszego wystąpienia publicznego niż tego dnia).
Rozmowa z osobą, która Cię
obraża lub mówi nie to,
co
chciałbyś
usłyszeć. Wprowadzając akceptację do faktu, że
właśnie ktoś Cię obraża lub mówi nie to, co chciałbyś usłyszeć,
czyli zwyczajnie akceptując tę sytuację i zachowanie tej osoby,
nie wpadasz w gniew i nie
czujesz się
zraniony.
Nie oznacza to
jednak, że nie będziesz bronił swoich racji, nie wyciągniesz konsekwencji wobec
rozmówcy czy nie zganisz go za taką postawę.
Akceptacja oznacza bycie z
tym, co obecnie JEST w totalnej harmonii.
Akceptacja nie oznacza
równocześnie bierności. To rodzaj poddania, lecz
poddania bez dozy bierności. Przykładowo: jedziesz samochodem przez
las. Jest wieczór. Opona w aucie pęka. Masz dwa wyjścia: możesz nie zaakceptować tej sytuacji, co jest głupie, bo przecież opona już pękła i nie cofniesz czasu. W
gniewie zmieniasz koło, łamiąc sobie palec kluczem. Po
dwóch godzinach szamotaniny docierasz do domu.
Jest środek nocy. Możesz też zaakceptować sytuację, mogą pojawić się u Ciebie emocje gniewu, ale
już
po
chwili Twoim kompanem będzie spokój wewnętrzny. W tym stanie
zmieniasz szybko koło, nie łamiąc sobie palca. Zdążysz nawet na kolację i nie zarwiesz nocy przed
jutrzejszym dniem pracy. Wybór należy do Ciebie. Jeżeli naprawdę masz dość cierpienia, jeżeli cierpienie nauczyło Cię, że wcale go nie potrzebujesz,
wybierzesz właściwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz