piątek, 29 lipca 2016

Zdrowe gotowanie by Ann Jedzenie bywa wrogiem

Zaczyna się już w dzieciństwie, kiedy jedzenie staje się środkiem wychowawczym. Jak dziecko jest niegrzeczne, to nie dostaje ulubionego smakołyku, a jak grzeczne – zostaje nagrodzone czymś pysznym. I nie chodzi nawet o to, że w takim systemie nagrodą bywają produkty szkodliwe dla zdrowia. Rzecz w tym, że jedzenie podnosi się do zupełnie zbędnej rangi.

       W wieku kilkunastu lat wielu zaczyna traktować jedzenie jak wroga, wchodząc w tryb wiecznego odchudzania. Nie liczy się wartość odżywcza, tylko kalorie – ma ich być jak najmniej. Stół w jadalni staje się polem walki, a nie miejscem spożywania posiłku. Skrajną formą takiej postawy jest anoreksja. Na tym samym biegunie są bulimicy, którzy także stracili kontrolę nad odżywianiem, ale ci z kolei kochają jedzenie i jednocześnie go nienawidzą. Przeciwny biegun zajmują osoby objadające się – jedzą nawet wtedy, gdy nie dolega im fizyczny głód.

       Także wśród osób zdrowo się odżywiających są takie, które traktują jedzenie jak fetysz. Codzienność podporządkowują obsesyjnemu planowaniu superzbilansowanych jadłospisów, ustalaniu proporcji makroskładników, liczeniu kalorii i wartości odżywczych. To ortoreksja, całkiem nowe zaburzenie wyniszczające psychikę.

       Anoreksja, bulimia, kompulsywne objadanie się, ortoreksja to już ciężkie choroby. Osoby nimi dotknięte wymagają specjalistycznej pomocy psychologów i psychiatrów. Nie jestem psychologiem, ale wiem, że przyczyny takich chorób są bardzo złożone, a dotarcie do ich źródeł i właściwa terapia mogą trwać latami. Chciałabym zaapelować do tych, którzy jeszcze balansują na granicy, zwłaszcza do moich najmłodszych czytelników: od najwcześniejszych lat budujmy sobie w głowie obraz jedzenia jako paliwa koniecznego do funkcjonowania. Traktujmy to możliwie najprościej i naturalnie. Oddychamy, jemy, ćwiczymy, bo te czynności zapewniają nam życie. Nie twórzmy z diety lub treningów systemu kar i nagród, w rodzaju:

       „Zjadłam pączka, więc ZA KARĘ zrobię sto brzuszków” – NIE!

       „Zaliczyłam egzamin, więc mogę zjeść talerz ciastek” – NIE!

       „Jest mi smutno, więc pochłonę litr lodów” – NIE!

Wiem, słodycze dają skok insuliny i poprawiają nastrój, ale tylko na chwilę. Podkreślam: na chwilę! To droga donikąd. Przyjemności szukajmy w pasjach, w realizowaniu celów, w spędzaniu czasu z bliskimi i przyjaciółmi, w lekturach, uczestniczeniu w kulturze, sporcie, działaniu na rzecz innych. Jest tyle możliwości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz